sobota, 23 lutego 2013

Chapter 9#

Za oknem było ciemno i szaro. Skreśliłam kolejny dzień w kalendarzu. Zbliżały się święta. Dokładniej lada dzień w każdym domu pojawi się choinka, jemioła, prezenty i każdy wciśnięty w odświętny strój zasiądzie do uroczystego obiadu świątecznego. 25 grudnia zawsze był najlepszym dniem w roku. Wtedy rodzice porzucali swoje podróże, odpoczynek i pracę i spędzali czas w domu. Tego roku obawiam się, że mogą nie wrócić do Londynu na uroczysty obiad z powodu „ważnych spraw”.
„Będę musiała sama zająć się przygotowaniami. Trzeba coś ugotować, kupić choinkę, wyciągnąć ozdoby ze strychu.”- nakazywałam sama sobie w myślach lecz później uznałam to za dziwne, że rozmawiam sama ze sobą więc zeszłam na dół, aby przygotować sobie śniadanie albo chociaż drugie śniadanie do szkoły. Ku mojej uciesze dzisiaj był ostatni dzień szkoły. Później czekała nas długa przerwa, aż do Nowego Roku.
*
- Moja mama powiedziała, że masz przyjść do nas na świąteczny obiad. – Nicole szturchnęła mnie łokciem i przez nią przewróciłam słoiczek z wodą
- Em.. wiesz myślę, że rodzice wrócą i spędzimy razem chociaż jeden dzień. – zaczęłam ścierać plamę. – Dzisiaj już muszę zacząć przygotowania i…
- Czy wy musicie rozmawiać podczas malowania farbami? – skarciła nas nauczycielka sztuki
- Przyjdę ci pomóc, od razu po szkole. – tym razem już szeptem zaoferowała swoją pomoc przyjaciółka
- Dziękuję ale jak nie będę sobie radziła albo spalę dom, obiecuję dam znać. – podziękowałam i wróciłam do malowania zimowego krajobrazu.
Za chwilę zadzwonił dzwonek na przerwę i każdy zaczął sprzątać swój warsztat. Szybko popatrzyłam przez okno aby sprawdzić czy mocno pada śnieg i czy musze się spieszyć na autobus. Oddałyśmy szybko swoje prace, rzuciłyśmy „Wesołych Świąt!” do naszej nauczycielki, pani Edwards i udałyśmy się do szafek. Na szczęście Nicole szybko znalazła swój kluczyk i udało nam się szybko zebrać więc zdążyłyśmy na wcześniejszy autobus.
- Przyjdź do nas jutro, mama piecze twoje ulubione ciastko. – w końcu odezwała się Nic po tym jak już odpoczęłyśmy po szybkim marszu
- Jeżeli chodzi o ciastko to rzucę wszystko i będę u ciebie! – ucieszyłam się, bo bardzo lubię kokosowy tort pani Schenzerger.
- Jak się czujesz? – zapytała trochę zmartwiona przyjaciółka
- A co źle wyglądam? – zapytałam ze strachem
- Nie, wyglądasz okej, no jak zawsze. Pomijając twoje rude włosy, wolałam te czekoladowe. Ale nie o to mi chodzi. Jak się czujesz… w ciąży? – widziałam, że pytania o moją ciążę bardzo peszyły Nicole
- Wiesz, nie widzę jakiś większych zmian oprócz tego, że z każdym dniem jest mnie więcej. Trudno jest się przyzwyczaić do szybkiego przybierania na wadze, kiedy od dzieciństwa miałam niedowagę.
- To dobrze. – uśmiechnęła się – mama kazała się ciebie o to wszystko zapytać. – przyznała się – bo ja wiem, że gdybyś poczuła potrzebę powiedzenia mi tego, to byś powiedziała
- Za to bardzo lubię twoją mamę, zawsze się o mnie troszczyła. – odwzajemniłam uśmiech mojej towarzyszki – a jeżeli chce wiedzieć to chodzę do lekarza, rzadko ale chodzę. Wszystko jest w porządku.
Kiedy nasz autobus numer 56 podjechał na przystanek przy Woodfall Ave, zabrałyśmy swoje plecaki i niechętnie wysiadłyśmy na siarczysty mróz.
- Do zobaczenia jutro u mnie! Będziemy czekać, możesz zabrać Harry’ego albo Niall’a albo najlepiej ich obojga. Mama się ucieszy. – powiedziała Nicole i rozeszłyśmy się dwie różne strony jakże długiej ulicy.
- Zadzwonię jeszcze – krzyknęłam mając nadzieję, że blondynka usłyszała.
Naciągnęłam mocniej czapkę na uszy niestety skutkiem ubocznym zachowania ciepła było utracenie widoczności, przez moją już dosyć długą grzywkę. Czułam jak mam coraz bardziej czerwone policzki i nos. Na szczęście przystanek był blisko mojego domu. Zbliżając się do furtki przyspieszyłam, a nawet zaczęłam biec. Palce mi już całkowicie zamarzły. Pospiesznie wyjęłam z kieszeni kurtki klucz, usłyszałam zgrzyt i otworzyłam drzwi. Od razu uderzyła mnie faja ciepła. Zdjęłam buty i kurtkę, a plecak rzuciłam gdziekolwiek. Szybko udałam się do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Akurat zbliżała się siedemnasta. „Prawdziwa ze mnie Brytyjka” - pomyślałam i zaczęłam śmiać się sama z siebie.
*
Wśród gwizdu czajnika usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyłączyłam gaz i udałam się do drzwi. Nie sprawdzając przez wizjer w drzwiach kto przyszedł bez namysłu otworzyłam. Mogłam się domyślić się, że ujrzę przed sobą znajomą twarz z burzą brązowych loków i zielonymi oczami.
- Cześć! – krzyknął Harry i szeroko się uśmiechnął
Na głowie miał czapkę a pod szyją był opatulony długim szalikiem, który zakrył część twarzy. W pierwszej chwili jednak nie byłam pewna czy to akurat ten Harry.
- Hej! – odwzajemniłam uśmiech. – Wejdź, bo zimno. – i zapraszającym gestem wpuściłam chłopaka do środka
- Trzymaj. Mama upiekła dla ciebie Mince Pies*, a i jeszcze kawałek indyka powinien gdzieś być. – chłopak wręczył mi spory pakunek owinięty w kilka ścierek, aby zachować odrobinę ciepła
- Podziękuj swojej mamie. – dałam zielonookiemu powitalnego buziaka w policzek
- Jak przygotowania? – zapytał odsuwając nogą plecak, który leżał na środku przejścia pomiędzy kuchnią a hallem.
- Dopiero dzisiaj się zaczną. – uśmiechnęłam się odwijając paczkę od pani Styles
- Mama wysłała mnie, żebym ci pomógł. Więc co mogę zrobić? – zapytał podciągając rękawy fioletowej bluzy z napisem Jack Wills
- Twoja mama jest kochana, w ogóle wasze mamy są kochane. Twoja i Nicole…
- Niall też miał dzisiaj przyjść pomóc ale skręcił sobie kostkę jak był na spacerze z chłopakami z zespołu – przerwał mi chłopak i zaczął się śmiać z przyjaciela
- Dziękuję wam. – wzięłam czajnik i zalałam dla siebie herbatę – Chcesz? – zapytałam
- Poproszę. – wziął ode mnie swój ukochany kubek z krówkami napełniony naszym ulubionym napojem
- Wiesz chyba ci go sprezentuję. – głośno pociągnęłam spory łyk i popatrzyłam jak zmierzwione loki opadają na czoło Harry’ego
- Będzie idealny!... – widocznie oparzył się w język, ponieważ szybko odciągnął kubek od ust – A co z zakupami? Nie pomyślałem, mogłem kupić najpotrzebniejsze rzeczy – widocznie już przestał odczuwać ból
- Sprzątaczka, którą wynajęła mama była szybsza niż ty. Kupiła wszystko, czego będę potrzebowała. No i zrobiła mi pudding więc bardzo mi ulżyliście. Dziękuję jeszcze raz.
- A twoi rodzice kiedy przyjadą? – zapytał trochę niepewnie
- Myślę, że 25 grudnia, rano. Jak zawsze.
- Ale wiesz, że gdyby nie przyjechali to w naszym domu czeka na ciebie miejsce. – powiedział zielonooki zadziorne przygryzając wargę.
- Przyjdę na pewno ale nie w święta, przepraszam.
- No co ty! Nie masz za co, moi rodzice i siostra nie mogą się doczekać kiedy cię im przedstawię. – powiedział bardzo szczęśliwy - no i mój kot też. - dodał
- Właśnie, słuchaj mama Nicole też chce ciebie poznać i Niall’a też. No i chciałaby zobaczyć jak się czuję. Zaprosiła nas jutro na tort kokosowy. Przyjdziecie prawda? – zapytałam ale nie uzyskałam odpowiedzi, ponieważ przerwał nam długi dzwonek do drzwi.
Wstałam i udałam się do drzwi z pewnością, że Nicole uznała, że jednak potrzebuję pomocy. Otworzyłam drzwi i chciałam już krzyknąć głośne „BUU!” żeby przestraszyć przyjaciółkę. Dobrze, że ugryzłam się w język. W drzwiach zamiast niskiej blondynki w niebieskiej czapce, zobaczyłam dwójkę ludzi, których uznałam za parę, ponieważ trzymali się za ręce.
- Dobry wieczór. – powiedział mężczyzna głębokim głosem
- Ee.. dobry wieczór – starałam się być miła
Mężczyzna zaczął szukać czegoś w kieszeni. Po chwili wyciągną karteczkę i zapytał się:
- Nie wiem czy dobrze trafiliśmy… Woodfall Ave 89? – zapytał.
Wtedy zaczęłam już się trochę bać. Skąd obcy mi mężczyzna ma mój adres i dlaczego przychodzi do mojego domu.
- Eem… No tak. Kim pan jest? – wypaliłam prosto z mostu
- Przepraszam, mąż powinien się przedstawić. – powiedziała delikatnie kobieta. Spod jej czapki wystawało kilka fioletowych kosmyków, które nota bene bardzo mi się podobały.   
- Jestem Hannah Marcue, a to mój mąż George. – nowo poznana Hannah wyciągnęła do mnie chudą dłoń
- Vanilla Red. – uścisnęłam mocno jej dłoń
- Jesteś córką państwa Red, prawda? My przyszliśmy w sprawie tego domu. No dokładniej w sprawie kupna. Możemy się rozejrzeć? – uśmiechnęła się kobieta, jakby to było takie oczywiste, że chce wejść do mojego domu i go obejrzeć.
W ogóle jakiego kupna domu? Przecież ten dom nie jest na sprzedaż.
- Nie za bardzo wiem o co chodzi… - przyznałam się
- Proszę – pan George wręczył mi do ręki kartkę na której była umowa. Szybko zaczęłam czytać. Wszystko się zgadza. Podpis mamy i taty, zdjęcie domu, ulica. Wszystko. Nawet już prawie zapłacili całą cenę.
Z salonu usłyszałam jak Harry zaczął grać na gitarze i podśpiewywał sobie:

Don’t try to make me stay or ask if I’m okay
I don’t have the answer
Don’t make me stay the night or ask if I’m alright
I don’t have the answer

- Przepraszam za niego. To mój.. kolega. – speszyłam się trochę. – Państwo wybaczą, ale ja nic nie wiem o tym, że moi rodzice sprzedają ten dom.
- Och, wybacz. Myśleliśmy, że już wrócili. Byliśmy razem na wakacjach. Wtedy zaproponowali nam sprzedaż tej oto działki z tym budynkiem – mężczyźnie zaczął drżeć głos, ponieważ nadal trzymałam ich na dworze,
- Na odbiór umówiliśmy się dopiero w nowym roku, ale chcieliśmy zobaczyć na żywo wszystkie pomieszczenia. – dodała od siebie Hannah
- Ja wszystko rozumiem, ale myślę, że dzisiaj nie jest na to odpowiedni moment. Sama pani rozumie, przygotowania do świąt. Może rodzice zadzwonią do państwa kiedy wrócą, wtedy się umówicie? – pełna spokoju starałam się wszystko zrozumieć
- Ach, no tak! Wspaniały pomysł. – ucieszyła się kobieta
- Zostawimy kopię umowy, dobrze? – zapytał George i wsunął mi do ręki kartkę
- Tak… dobrze. Przekażę rodzicom.
- Dziękujemy i wesołych świąt! – pożegnali się i wyszli
Zamknęłam drzwi na klucz i uszczypnęłam się w policzek. Trochę zabolało ale chciałam upewnić się, że jednak nie śnię. Udałam się do salonu, nadal sparaliżowana wiadomością, która chyba jeszcze do mnie nie dotarła. Przeprowadzamy się? Ciekawe gdzie. Mam nadzieję, że niedaleko. Chociaż przydałaby się jakaś milsza dzielnica. Harry siedział na kanapie z gitarą na kolanach i teraz zaczął grać kolędę cicho pomrukując.
*
- Jak to sprzedali dom? – Nicole nadal nie mogła w to uwierzyć
- Normalnie, mówiłam już pięć razy. Przyszli, pokazali umowę, życzyli wesołych świąt i wyszli. – coraz bardziej przyzwyczajałam się do myśli, że nie będę już mieszkała przy Woodfall Ave 89.
- Mam nadzieję, że daleko się nie wyprowadzacie Pysiaczku – powiedziała zmartwiona mama Nicole nakładając trzeci kawałek tortu na talerz Niall’a
- Też mam taką nadzieję. Myślę że dalej niż za naszą Woodfall się nie da. – uśmiechnęłam się i popatrzyłam na Nicole, która zawsze uważała, że mieszkamy na końcu świata. Przyjaciółka nie odpowiedziała. Cała umazana kokosowym kremem wpatrywała się w blond włosy Horan’a.
- Zapakuję wam resztę do domu. – powiedziała pani Patricia wkładając resztkę tortu do plastikowego pudełka w motylki. – Psika! Nie dobra kicia! – zaczęła odpędzać kotkę, która wykorzystała nieuwagę swojej właścicielki, aby dobrać się do świątecznej pieczeni. Mama przyjaciółki złapała kotkę wpół i postawiła na podłodze. Harry zafascynowany umaszczeniem kota, odstawił pusty talerz po ciastku do zlewu i wziął na kolana puszystą kicię.
*
- Miło było was poznać, naprawdę. – powiedziała na pożegnanie pani Patricka wciskając każdemu z nas pudełka w motylki z tortem kokosowym. – Wesołych Świąt dzieciaki!
- Dziękujemy! Wzajemnie. – powiedziałam za wszystkich, ponieważ Niall był jeszcze zajęty jedzeniem, a Harry przytulaniem przemiłej kotki.
- Przyjdziemy ci jeszcze jutro pomóc. – uświadomił mi Niall przeżuwając resztki ciastka
- Tylko się nigdzie nie wyprowadzaj. – zażartował Harry i rzucił we mnie i blondyna śniegiem.


* Mince Pies - są to niezwykle popularne babeczki z kruchego ciasta z nadzieniem zwanym mincemeat, które stanowi słodką mieszankę suszonych owoców i przypraw (m.in. cynamon, goździki i gałka muszkatołowa), nasączonych rumem lub brandy. Charakterystyczne jest ich wykończenie gwiazdką wyciętą z ciasta. Dodatkowo są posypywane cukrem pudrem. via http://englishblog.pl/mince-pies-brytyjskie-babeczki-swiateczne
 I jest kolejny rozdział. Z niego jestem chyba najbardziej zadowolona. Nie wiem czy słusznie, to już pozostawiam Waszej ocenie. Trochę się pozmieniało :)) Vanilla się przeprowadza, Nicole się zakochała no i szykuje się powrót rodziców. Jak myślicie czy daleko przeprowadzi się Van? :D Chcę zobaczyć na ile kreatywni (?) jesteście! No i jak zawsze zachęcam was do czytania i komentowania. Chcę jeszcze poinformować Was, że ja i Olga (blog) niedługo stworzymy coś razem. Nie mogę się doczekać!
PS: Jeżeli są jakieś błędy np. w imionach to przepraszam ale Word sam je poprawia, a ja mogłam je przeoczyć!

Buziaki, Aleks xxx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
(każdy może dodać komentarz i nie trzeba wpisywać znaków 
z obrazka, mam nadzieję, że liczba komentarzy się
zwiększy, inaczej nici z nowego rozdziału! x)

7 komentarzy:

  1. Świetny, czekam na ciąg dalszy tego wspaniałego opowiadania :-D kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialna i nie banalna historia która wciąga na maksa :D Szkoda że tak żadko dodajesz rozdziały ;c więc baaaaaaaaaardzo prooooooooszę, wręcz błagam, DODAWAJ CZĘŚCIEJ !
    Pozdrawiam czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo x Rozdziały dodaję rzadko, ponieważ czasami brak mi czasu na dokończenie, nie zawsze wychodzi tak jak bym chciała a jak coś robię to już dobrze hihi no i jest mało komentarzy ale postaram się wkrótce dodać nn! <3 Aleks (przepraszam że się nie zalogowałam)

      Usuń
  3. Swietne swietne<3 dawno Cie nie bylo!
    Inka

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej hoho ;* nareszcie mogę dodawać kom.(inteligentny człowiek {ja} nie umiał rozszyfrować obrazeczków ;/;p) tak więc .. cudowna opowieść .. czekam i czekam na kolejny rozdział;* a no i wujek Jacob pozdrawia ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu! Jaki świetny blog! Zakochałam się :D
    Kuzynka Twojej koleżanki Dominiki, która podała Ci linka do mojego bloga :))
    //dramiones-stories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej naserio super właśnie skoczyłam czytac i chce więcej :D :D Fajna fabuła i mam nadzieje ze będzie tak dalej :*
    A przy okazji zapraszam do siebie http://xniezapomnianahistoriax.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń