niedziela, 30 grudnia 2012

Chapter 4#

Minęło już tyle miesięcy od czasu feralnego wypadku. Świat był coraz bardziej pokrywany białym puchem. Kolorowe ogrody za oknem mojego pokoju przeobrażały się w nudne parcele. Nie tylko dookoła stawało się smutno i nudno. Także wewnątrz mnie usychała cząstka artystycznej duszy. Przestałam już nawet malować, co i tak kiedyś zdarzało się sporadycznie. Choć był pewien fragment mnie, który sprawiał, że stawałam się najszczęśliwszą osobą na świecie z każdym jego ruchem. Pod swoim sercem nosiłam nowe życie. Malutki skarb. Z każdą chwilą kochałam go coraz bardziej. Nie obchodziło mnie to, że nie jest to dziecko powstałe z prawdziwej miłości dwojga ludzi... *zaczyna płakać*
Moje życie obróciło się o 180 stopni. Wszystko się zmieniło, oprócz moich rodziców. Nadal trwonili zarobione przej ojca pieniądze. W tej chwili są chyba na jakiejś wyspie, nawet nie wiem gdzie. Mam nadzieję, że daleko. Moja ostatnia rozmowa z mamą trwała mniej niż minutę. Mogłam jej powiedzieć o tym, że zostanę mamą. Nie odważyłam się. Mimo tego, że nie obchodzi ich co się ze mną dzieje i wiadomość o ciąży nie zrobiłaby prawdopodobnie na nich większego wrażenia, cholernie bałam się.
Codziennie gdy patrzę na swoje odbicie w lustrze, zauważam, że z każdym dniem mój brzuch się zaokrągla. Będzie go coraz trudniej ukryć w szkole. Dobrze, że jest zima, będę mogła spokojnie zakładać grube swetry...
***
Moje myśli zostały przerwane głośnym stukaniem, a raczej waleniem do drzwi.
Szybko zbiegłam po schodach na dół. Delikatnie przekręciłam klucz i nacisnęłam klamkę. Było już dosyć ciemno więc na początku ujrzałam tylko dwa zielone, błyszczące światełka, które się we mnie wpatrywały. Dopiero po chwili zauważyłam ośnieżone loki, które okalały twarz wysokiego chłopaka. 
- Ha..Harry!- starałam się być mile zaskoczona
- Mogę wejść, chyba nie możesz marznąć? - chłopak zabójczo się uśmiechnął, więc grzechem byłoby odmówić. Otworzyłam szeroko drzwi i zapraszającym gestem machnęłam ręką. Potem uświadomiłam sobie, że uderzyłam delikatnie chłopaka w ramię. Po tym gdy Harry zdjął całe zimowe uzbrojenie, weszliśmy do kuchni. To było chyba nasze ulubione miejsce. 
- Herbaty? - zapytałam z grzeczności, bo i tak już zaczęłam sypać kilka listków do naszych ulubionych kubków
- Ślicznie wyglądasz.
- Nie takie było pytanie - zaśmiałam się i rzuciłam w niego rękawicą kuchenną, która leżała najbliżej mnie
- Dawno się nie uśmiechałaś Nilli, tęskniłem za twoimi dołeczkami - starał się flirtować
- Twoje powinny ci wystarczać - zgasiłam jego zapał i zalałam herbatę
Brunet podszedł bliżej, aby sięgnąć po kubek z krówką na chmurce i wypił spory łyk herbaty. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Od czasu gdy mnie uratował przed zmarznięciem i wykrwawieniem, czułam u niego jakiś dług wdzięczności. Nagle Harry odstawił kubek i mnie przytulił. Było to dla mnie coś nowego. Zupełnie inaczej przytulają się przyjaciele. To był zalotny uścisk.
- Zgniatasz mi żebra, kochany.
- Przepraszam, ale to jest silniejsze niż ja. To się nazywa miłość... - popatrzył mi głęboko w oczy i przesunął dłonią po moim brzuchu. 
Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Od pewnego czasu przestałam na niego patrzeć jako na bliskiego przyjaciela, był dla mnie kimś znacznie więcej, znacznie więcej!
- Kocham was - wyszeptał mi do ucha. Poczułam zapach herbaty karmelowej, którą przed chwilą delikatnie sączył.
W mojej głowie przebiegło milion chwil spędzonych z chłopakiem. Wspomnienia przeplatały się z różnymi, skrajnie racjonalnymi myślami i przede wszystkim z doświadczeniem. 
Matt był moim pierwszym chłopakiem takim na serio. Skrzywdził mnie, dosyć boleśnie. Zostawił rany na mojej psychice. Bałam się kolejnego związku, choć wiedziałam, że Harry Styles jest zupełnie innym chłopakiem. Jest flirciarzem, ale gdy pozna się go bardzo blisko, nie jest on tym Harrym ze sceny, tylko zwykłym chłopakiem z Holmes Chapel, ze swoimi dołeczkami, wrażliwy i kochany. 
- Ja też... - zaczęłam ale głos mi się załamał, odmówił posłuszeństwa. Oczy zaczęły mnie strasznie piec. Łzy wypływały ciurkiem, mocząc jego koszulkę. Nagle poczułam jak jego delikatne usta stykają się z moimi. Nadal wyczuwalny smak karmelu na jego ustach był cudowną, słodką mieszanką, w której smaku się zatopiłam. Jego pocałunek jest taki namiętny. Nic nie czułam oprócz jego pewnych, męskich dłoni na mojej talii i jego miękkich ust na moich, które były trochę spierzchnięte (jak zawsze w zimie). 
- Przepraszam, nie powinienem.. - gwałtownie odsunął się ode mnie. Zatrzymałam go, ściskając za nadgarstki.
- Ja też cię kocham Harry - zebrałam się na wyznanie. Ostatni raz, wypowiadałam słowa "kocham cię" babci, gdy miałam zaledwie trzy latka. Dobrze to pamiętam, bo moja ukochana bunia zmarła w momencie gdy trzymałam ją za rękę, wypowiadając te słowa, które nie miały znaczenia dla trzylatki. 
Poczułam, że brunet znów niepewnie przysuwa się do mnie, załapałam go za knykcie i tym razem to ja cmoknęłam go w szyję. 
- Zostanę i będę was pilnować, zawsze, obiecuję - powiedział i wziął mnie na ręce wylewając przy tym herbatę. Delikatnie wniósł mnie do mojego pokoju, odłożył mnie na łóżko i położył się obok mnie.
Zasnęłam.


Witam po baaaaaardzo długiej przerwie :)
Mam nadzieję, że ktoś czyta jeszcze moje
opowiadanie. Jest oto kolejny, krótki, powitalny rozdział.
Nie jestem z niego jakoś zadowolona, chyba...
Dajcie znać co sądzicie w komentarzach! 
KONTAKT ZE MNĄ: @xoiLoveStyles (twitter)
Serdeczne podziękowania dla mojej kochanej Olgi, 
która jest moim natchnieniem, hihi  

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Chapter 3#

Czułam się taka słaba. To znaczy sama nie wiem czy ja w ogóle się jakoś czułam. Chciałam otworzyć oczy ale było mi bardzo ciężko. Z zewnątrz słyszałam kilka głosów wołających moje imię.
- Vanilla - szepnął chłopak
Przez chwilę myślałam, że to Matt ale okazało się, że obok mnie siedzi zupełnie obcy mi koleś. Miał brązowe loki i zielone oczy. Trzymał mnie delikatnie za rękę. Kto to do cholery jest !? I w ogóle gdzie ja jestem...
- Jak się czujesz ? - zapytał zielonooki chłopak
- Powinnam wiedzieć kim jesteś ? - odpowiedziałam pytaniem
- Harry..
- Potter ku*wa ?! - zaczął mnie wkurzać
- Styles - szybko zobaczyłam jak ciepła dłoń odsunęła się od mojej, a śliczny uśmiech zniknął
- Przepraszam, nie wiem dlaczego tak się zachowuję, ale nie wiem co się stało.. - próbowałam przeprosić
- Znalazłem cię wczoraj nad ranem. Leżałaś obok nocnego klubu cała pobita, zakrwawiona i ... - jego głos się załamał i ściszył - zgwałcona
Przez chwilę nie mogłam w to uwierzyć. Ale nagle zaczęłam sobie wszystko przypominać.. Może nie wszystko ale cześć. Pamiętam, że byłam z Mattem na spacerze, a potem poszliśmy do klubu - jak zwykle. Wypiłam drinka i.. dalej już nie pamiętam. Popatrzyłam na swoje ręce - były całe posiniaczone. Przejechałam dłonią po policzku i wyczułam kilka szram.
- Dorwę go, obiecuję - powiedział Harry i przysunął się bliżej mnie
Zostałam zgwałcona. Jak to brzmi... ZOSTAŁAM ZGWAŁCONA. Nigdy o tym nie myślałam, nigdy... Fajnie, że cała rodzina jest przy mnie w tym cholernym szpitalu ! Nicole miała racje żeby uważać na tego Matta, ale ja nie posłuchałam. Byłam głupia... A tak w ogóle kim jest ten Harry !?

Oto krótki rozdział III 
Akcję mam już rozpisaną więc to tylko kwestia 
czasu kiedy dodam kolejny rozdział (mam nadzieję, że niedługo)
Dajcie znać jak wam się podoba lub nie podoba w komentarzach :)
Nie jestem zadowolona ale trudno ...
rollercoaster
jeszcze jedno ! chciałabym gorąco
podziękować kochanej Oldze (m.in two-different-worlds-collide.blogspot.com )
To właśnie na tym blogu umieściła mój rysunek :)
Massive Thank You ! <3

wtorek, 1 maja 2012

Chapter 2#

Po strasznie długim dniu wyszłam wreszcie ze szkoły. Plecak obwieszony różnymi naszywkami i przypinkami rockowych i metalowych zespołów, urywał się z moich ramion pod wpływem całej masy niepotrzebnych książek do jakże idiotycznych przedmiotów. Co kilka kroków zaczepiałam się o swoje sznurówki. Nie chciało mi się nawet schylić i ich zasznurować.
Słońce delikatnie odbijało się od moich brązowych włosów a wiatr delikatnie muskał moją twarz. Było tak przyjemnie i błogo. Mijałam dużo ludzi, którzy pomimo późnej godziny gdzieś si spieszyli. Dlaczego wszyscy się gdzieś spieszą. Nie mają nawet czasu popatrzeć w niebo, porozmawiać z rodziną, przyjaciółmi. Ciągle tylko praca i praca.
Do domu dotarłam dosyć szybko i prawie bez żadnych "wypadków". Prawie, bo na chodniku tylko jakiś jeden niewydarzony blondynek zaczepił mnie ramieniem i dziwnie na mnie popatrzył swoimi morskimi oczami, w których mogłabym bezwładnie utonąć.
 Rzuciłam ten wstrętny, ciężki plecak na podłogę i wczołgałam się po schodach do łazienki. Postanowiłam wziąć szybki prysznic, który przerodził się w długie stanie pod strumieniem wody i rozmyślaniu o sensie życia. Szybko wsunęłam na siebie za duży t-shirt z lekko wytartym logiem Ramones i krótkie dżinsowe spodenki (chyba kiedyś były długimi dzwonami mamy z czasów hippisowskich). Stanęłam pod oknem mojego pokoju i lekko odsunęłam białą firankę. Dookoła były same ogrody dopracowane od korzeni po same listki na czubkach. Nie lubię tej okolicy, jest taka, taka bogata. Wszystko musi być tu takie dopięte na ostatni guzik. Nie ma tu szczypty fantazji. A gdyby jedno źdźbło trawy było trochę większe niż reszta? A może jeden żółty tulipan wśród czerwonych? Ale czego wymagać od ludzi, którzy nie mają za krzty lekkości i fantazji. Ciągle żyją w głęboko utartych scenariuszach. Jeżeli czarna spódnica to tylko biała bluzka do tego.  Nienawidzę tej okolicy! Jedynym wyjątkiem jest dom Nicole. Jest kolorowy, z dużym ogrodem i sadem. Nic zawsze była wychowywana w domu artystki i hippiski w jednym, nie wiem czy to w czymś przeszkadza. Uwielbiam spędzać czas w domu Nicole. Jej mama zawsze jest miła i ciepła. Biega po domu z pędzlem i w białym fartuchu poplamionym różnymi kolorami i rodzajami farb. Zawsze gdy ma mnie w zasięgu robi mi na nosie plamkę z farby. Po tym magicznym domu snuje się jeszcze jeden domownik oprócz Nicole i jej mamy Teresse. Jest nim kotka. Niezwykle zwykła kotka o bardzo ciekawym umaszczeniu. Tak jakby pani Teresse paciała ją swoim pędzlem. Na grzebiecie ma kilka pomarańczowych, białych, czarnych, burych a nawet niebieskich plamek. Ma duże mocno zielone oczy, które można pomylić z koralikami.
W oddali za tymi perfekcyjnymi domami widać było sztuczną plażę, która jest "tworzona" gdy na dworze zaczyna się robić gorąco. Czyli w taki dzień jak dzisiaj. Przeważnie są tam tłumy bo każdy chce popływać w basenie a potem poopalać się na brudnym, pełnym od gum do żucia i papierków piasku.
Gdy tak stałam jak debilka w tym oknie z zamyślenia wyrwał mnie telefon.
- Halo ? Na plaży ? Dla ciebie zawsze !
Rzuciłam telefon na łóżko. W pośpiechu zmieniłam rozciągniętą bluzkę na dopasowany top bez rękawów. Palcami przeczesałam włosy i szybko zbiegłam na dół. Zupełnie zapomniałam, że jestem głodna. Zamknęłam drzwi i pobiegłam na naszą londyńską plażę.
Znowu co chwilę się zaczepiałam z powodu rozwiązanych sznurówek. Kolejny tłum ludzi, krzyczących dzieci i opalających się dam był przerażający. Szybko ujrzałam twarz, za którą tak bardzo tęskniłam. Czekałam aby je ujrzeć, bardzo znajome, delikatne rysy twarzy. Wszędzie poznałabym te jasne włosy, które tak bezwładnie zmieniały swoje położenie na wietrze.
- Matt ! - krzyknęłam bez zastanowienia i zaczęłam biec potrącając kilkanaście ludzi na swojej drodze
Chłopak stał bezwładnie i patrzył na mnie lekko się uśmiechając. Gdy znalazłam  się wystarczająco blisko rzuciłam mu się na szyję. Był chyba trochę oszołomiony moim ciężarem, chociaż nie ważyłam dużo.
- Ślicznie wyglądasz kochanie - szepnął mi do ucha, złapał i mocno przyciągnął do siebie.
Wiatr splątał jego złote włosy z moimi czekoladowymi. Byliśmy tak blisko siebie. Nawet przestałam zauważać ten tłum dookoła nas. Przybliżyłam się jeszcze bardziej, a chłopak mnie pocałował. Smakował jak pomarańcze z cynamonem. Może to przez jego perfumy. Było tak cudownie. Dla mnie mijały lata. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Matt patrzył mi głęboko w oczy. Chwycił mnie za rękę.
- Przejdziemy się ? - zapytał z pełnym entuzjazmem
- Z tobą, zawsze i wszędzie - odpowiedziałam, ale nie miałam na to żadnej ochoty...

Oto kolejny rozdział. 
W prawdzie pod tamtym jest TYLKO 1 KOMENTARZ
ale chciałam już coś napisać i dodać !
Dajcie znać jak wam się podoba w komentarzach, proszę *oczy kota ze Shreka *
Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale akcja się rozkręci
i może już zjawi się jeden z członków One Direction !
Więc, czekam na opinie i nadal możecie głosować w sondzie !
Liczę, że się wam choć trochę podoba i zapraszam na mojego drugiego bloga : 
dobijemy do 1K wyświetleń ? I hope :)
więc, jeżeli to przeczytałeś to jesteś mistrzem
Bay . xx


środa, 4 kwietnia 2012

Chapter 1#

- Co to jest ? - Nicole jakimś cudem znalazła się w moim pokoju i rzuciła mi jakąś kartkę przed nos
- Ja mam wiedzieć ? - zapytałam chrypiącym jeszcze głosem
- Nie byłaś dzisiaj w szkole bo oczywiście wczoraj się upiłaś, a to !? To jest jedynka z testu semestralnego z biologii . Kolejna jedynka, Van...
- Możesz skończyć ? Głowa mnie boli... - ciężko opadłam na poduszkę
Dobra może i racja, że wczoraj przesadziliśmy z alkoholem ale było tak przyjemnie.
- Słuchasz mnie w ogóle !?
- Tak, słucham ale mam już tego dosyć ! Nie jesteś moją matką żeby prawić mi takie kazania. To jest moja sprawa co robię z sobą i swoim życiem. Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką... Myliłam się co do ciebie Nicole ! - machnęłam ręką jej przed oczami, dziewczyna złapała mnie za nadgarstek
- Kto ci to zrobił ? - zapytała ze strachem albo raczej złością, sama nie wiem
Przyjrzałam się kilku siniakom no moim nadgarstku i w okolicach łokcia.
- Uderzyłam się o drzwi szafy jak...
- Mogłabyś chociaż nie kłamać ! On ci to zrobił ? - Nicole zadała kolejne pytanie na które nie miałam największej ochoty odpowiadać.
- A nawet jakby to co ?
- Vanilla ! Pytasz TO CO ?! Czy ciebie już do reszty pogrzało !? Co się do cholery stało !? - zaczęła się nieźle denerwować, puściła w końcu moją rękę.
- Czy ty musisz tak o wszystko się awanturować !? Kocham go, a ty nie masz na to wpływu ! - warknęłam ostro, wstałam z łóżka i usiadłam na dużym fotelu w kwiaty obok okna
- Martwię się o ciebie a on nie może robić ci czegoś takiego ! - Nicole wstała i przytuliła mnie z całej siły
Kilka sekund temu chciałam ją zabić, a w tej chwili trzymałam ją w ramionach. Nicole nie była zwykłą przyjaciółką. Starała się pełnić funkcję mojej matki, która nigdy nie ma dla mnie czasu, bo przecież umówiony fryzjer albo wypad z przyjaciółkami to są priorytety. Nawet moja niańka była mi bliższa niż mama. Mama ? No właśnie. Nie wiem czy mogę ją tak nazwać i czy nie obrażę przy tym wielu wspaniałych kobiet, które dostąpił zaszczyt bycia matką. Nie zawsze może tą biologiczną ale matką. Moja nie docenia tego, że jestem zdrowa, nie choruję na jakąś poważną nieuleczalną chorobę, mam dwie ręce, dwie nogi i w ogóle biorąc te parametry jestem jak najbardziej okej. Zazdroszczę Nicole takiej wspaniałej mamy jaką ona ma.
Blondynka delikatnie mnie puściła i podeszła do radia. Swoim długim, zgrabnym palcem nacisnęła mały, czerwony guzik i włączyła pierwszą lepszą stację radiową.
- Możesz wyłączyć tych pedałów ? - zapytałam, bo osobiście nie przepadam za tym zespołem
- Nie obrażaj ich, dobrze ? - oburzyła się Nicole - oni są naprawdę fajni - uśmiechnęła się szeroko kiedy jeden z tych chłopaków albo i cały zespół śpiewał jeden z wersów piosenki " the way that you flip your hair gets me overwhelmed "
- Dobra, chill out - uśmiechnęłam się tak szczerze jak umiałam, wstałam w końcu z fotela i przyłączyłam się do przyjaciółki która szalała po moim pokoju tańcząc w rytm piosenki. Szczerze to nie jest taka najgorsza ta piosenka ale chyba nie porzucę mojej miłości do Guns n'roses na rzecz tych chłopców z One Direction, chyba tak się nazywają
- Kiedy wracają twoi rodzice ? - zapytała odgarniając swoje złote włosy z twarzy
- Nie wiem, chyba za kilka tygodni. Z nimi nigdy nic nie wiadomo... - Nicole szybko mi przerwała
- Mogę dzisiaj nocować u ciebie ? Mama nawet mi kazała - znów się uśmiechnęła pokazując swoje wszystkie równe zęby. Odruchowo przejechałam językiem po swoich równie prostych zębach, sprawdzając czy aby przypadkiem jeden z nich nie odstaje od szeregu
- Pytasz się jeszcze !? - wrzasnęłam nad uchem Nic .

***

- Walnę sobie tatuaż - oznajmiła ochoczo Nicole
- No no, chyba markerem - zbytnio nie zwróciłam na to uwagi, bo akurat byłam zajęta poważną sztuką robienia popcornu w kuchence mikrofalowej
- Mówię serio Van. Chciałabym mieć jakiś tatuaż .
- Mała nie radzę tego tobie, wiem co mówię mam ich gdzieś z siedem - głośny sygnał z mikrofalówki przerwał naszą inteligentną rozmowę
- Nie nabijaj się, okej ?
- Pogadamy kiedy indziej, dobra ? Teraz bierz miskę z popcornem, ja biorę colę i idziemy ryczeć przy komediach romantycznych - w tym samym czasie wybuchłyśmy śmiechem
- Proszę cię, komedie romantyczne ? Wypożyczyłam kilka horrorów dla nas . Mam ten na który tak się czaiłyśmy "Postrach londyńskich ulic z piłą mechaniczną 5"
- No to na co czekamy !? Zapowiada się miły wieczór z przyjaciółką i horrorami ! Zero chłopaków ! Zero smutków ! Zero szkoły !
- No raczej, jutro weekend Van jakbyś zapomniała Pijaku - Nic dała mi kuksańca w bok wysypując kilka ziarenek prażonej kukurydzy
- Liżesz to teraz Mała ! - krzyknęłam i szybko uciekłam do mojego pokoju
- Dopadnę cię z tą piłą mechaniczną grzesznico !
Nie wiem czym zasłużyłam sobie na taką przyjaźń !?


Wiem trochę dziwny ten rozdział i bez składu
i sensu ale macie ! ;D Liczę, że ktoś to czyta :))
Dajcie znać w komentarzach jak wam się podoba
i zwróćcie uwagę na sondę, ok ?
Dziękuję i kocham was wszystkich



# Prèlude

Stałam w moim pokoju szarpiąc się z zamkiem tej cholernej skórzanej spódnicy. Chciałam wyrzucić ją przez okno. Nieźle się wkurzyłam. Po jakimś czasie zasunęłam zamek. Stałam przed lustrem w tej spódnicy i staniku w panterkę. Przyjrzałam się swojej nienagannej sylwetce. Z szafy wyciągnęłam obcisły top bez ramiączek. Szybko wsunęłam go na siebie. Odkrywał on moje delikatnie opalone ramiona i jeden z moich tatuaży. Jeszcze raz popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Zrażał mnie mój mocny makijaż. Przeczesałam palcami włosy. Zebrałam je w wysoki kucyk ale od razu zrezygnowałam. Niestety miałam jeszcze trochę czasu. Obawiałam się, że zaraz zedrę z siebie to ubranie, zmyję tandetny makijaż i założę ulubione trampki zamiast tych 15 centymetrowych, różowych szpilek. Wyglądałam jak... chyba wszyscy wiedzą jak kto. Ale nie mogłam pokazać się w dżinsach, za dużym t-shircie i trampkach w nocnym klubie. Poza tym w towarzystwie 23-latków taka gówniara jak ja to zwykły śmieć i dziecko na posyłki. Przynajmniej tak uważała Nicole. Ja tak nie myślę. Matt i reszta to moi przyjaciele, z nimi świetnie się dogaduję. Tak to prawda, może za dużo piją, palą i ćpają ale są dorośli z resztą tak jak ja. Mogliśmy robić co chcemy. Osiemnasta skończona ! Dobra, koniec rozkminiania trzeba iść na metro. Przecież dostać się na stację która jest kilka metrów od domu zajmie mi wieczność przez te korki ! Jeszcze raz pociągnęłam usta brzoskwiniowym błyszczykiem, poprawiłam biust i roztrzepałam włosy. Szybko chwyciłam klucze i rzuciłam szybkie "Wrócę późno, pa!" i wyszłam. Szłam stosunkowo szybko biorąc pod uwagę to, że miałam na stopach te idiotyczne obcasy. Co za debil wymyślił obcasy !? I jeszcze ten głupi dzwonek...
- Halo !? Już idę, czekajcie na mnie, dzięki. Pa !


Oto prolog mojego drugiego bloga.
Zdobyłam jakieś tam "doświadczenie"
czego oczekujecie na tego typu blogach.
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu
to opowiadanie. Chciałbym jeszcze prosić
o komentarze. Napisanie komentarza
zajmuje góra 2 minuty, więc...
I obiecuję, że nie będzie można się nudzić . xx