niedziela, 8 września 2013

Reaktywacja? Wkrótce!

Hej!
Odwykłam od bloggera i od mojego bloga...
Dawno coś tutaj pisałam za co baaaardzo przepraszam!
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze o mnie pamięta i o moim blogu :)
Już od tygodnia jestem uczennicą trzeciej klasy gimnazjum,
czyli jednej z najbardziej pracowitych w całym okresie nauki (chyba)
ALE
postanowiłam wrócić do pisania! Mam wielką nadzieję, że niedługo
pojawi się kolejny rozdział mojego opowiadania. 
Pod moją nieobecność liczba wejść jak i obserwatorów znacznie wzrosła, co jest nieco dziwne
ale i bardzo miłe, dziękuję! See you very very soon, Lexi

sobota, 16 marca 2013

Info

Hej :)
Dawno nie dodawałam rozdziału i muszę się 
przyznać, że nawet nie zaczęłam go pisać...
W ostatnim czasie dużo mojego wolnego czasu
pochłonęło opowiadanie na konkurs
więc nie byłam w stanie pisać dwóch różnych
opowiadań. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się też
więcej komentarzy pod poprzednim
rozdziałem :) Czekajcie na kolejną część przygód
Hanilli (romance by Olga :*)
Dziękuję za cierpliwość i obiecuję, że rozdział się pojawi!
Całusy, Aleks x

sobota, 23 lutego 2013

Chapter 9#

Za oknem było ciemno i szaro. Skreśliłam kolejny dzień w kalendarzu. Zbliżały się święta. Dokładniej lada dzień w każdym domu pojawi się choinka, jemioła, prezenty i każdy wciśnięty w odświętny strój zasiądzie do uroczystego obiadu świątecznego. 25 grudnia zawsze był najlepszym dniem w roku. Wtedy rodzice porzucali swoje podróże, odpoczynek i pracę i spędzali czas w domu. Tego roku obawiam się, że mogą nie wrócić do Londynu na uroczysty obiad z powodu „ważnych spraw”.
„Będę musiała sama zająć się przygotowaniami. Trzeba coś ugotować, kupić choinkę, wyciągnąć ozdoby ze strychu.”- nakazywałam sama sobie w myślach lecz później uznałam to za dziwne, że rozmawiam sama ze sobą więc zeszłam na dół, aby przygotować sobie śniadanie albo chociaż drugie śniadanie do szkoły. Ku mojej uciesze dzisiaj był ostatni dzień szkoły. Później czekała nas długa przerwa, aż do Nowego Roku.
*
- Moja mama powiedziała, że masz przyjść do nas na świąteczny obiad. – Nicole szturchnęła mnie łokciem i przez nią przewróciłam słoiczek z wodą
- Em.. wiesz myślę, że rodzice wrócą i spędzimy razem chociaż jeden dzień. – zaczęłam ścierać plamę. – Dzisiaj już muszę zacząć przygotowania i…
- Czy wy musicie rozmawiać podczas malowania farbami? – skarciła nas nauczycielka sztuki
- Przyjdę ci pomóc, od razu po szkole. – tym razem już szeptem zaoferowała swoją pomoc przyjaciółka
- Dziękuję ale jak nie będę sobie radziła albo spalę dom, obiecuję dam znać. – podziękowałam i wróciłam do malowania zimowego krajobrazu.
Za chwilę zadzwonił dzwonek na przerwę i każdy zaczął sprzątać swój warsztat. Szybko popatrzyłam przez okno aby sprawdzić czy mocno pada śnieg i czy musze się spieszyć na autobus. Oddałyśmy szybko swoje prace, rzuciłyśmy „Wesołych Świąt!” do naszej nauczycielki, pani Edwards i udałyśmy się do szafek. Na szczęście Nicole szybko znalazła swój kluczyk i udało nam się szybko zebrać więc zdążyłyśmy na wcześniejszy autobus.
- Przyjdź do nas jutro, mama piecze twoje ulubione ciastko. – w końcu odezwała się Nic po tym jak już odpoczęłyśmy po szybkim marszu
- Jeżeli chodzi o ciastko to rzucę wszystko i będę u ciebie! – ucieszyłam się, bo bardzo lubię kokosowy tort pani Schenzerger.
- Jak się czujesz? – zapytała trochę zmartwiona przyjaciółka
- A co źle wyglądam? – zapytałam ze strachem
- Nie, wyglądasz okej, no jak zawsze. Pomijając twoje rude włosy, wolałam te czekoladowe. Ale nie o to mi chodzi. Jak się czujesz… w ciąży? – widziałam, że pytania o moją ciążę bardzo peszyły Nicole
- Wiesz, nie widzę jakiś większych zmian oprócz tego, że z każdym dniem jest mnie więcej. Trudno jest się przyzwyczaić do szybkiego przybierania na wadze, kiedy od dzieciństwa miałam niedowagę.
- To dobrze. – uśmiechnęła się – mama kazała się ciebie o to wszystko zapytać. – przyznała się – bo ja wiem, że gdybyś poczuła potrzebę powiedzenia mi tego, to byś powiedziała
- Za to bardzo lubię twoją mamę, zawsze się o mnie troszczyła. – odwzajemniłam uśmiech mojej towarzyszki – a jeżeli chce wiedzieć to chodzę do lekarza, rzadko ale chodzę. Wszystko jest w porządku.
Kiedy nasz autobus numer 56 podjechał na przystanek przy Woodfall Ave, zabrałyśmy swoje plecaki i niechętnie wysiadłyśmy na siarczysty mróz.
- Do zobaczenia jutro u mnie! Będziemy czekać, możesz zabrać Harry’ego albo Niall’a albo najlepiej ich obojga. Mama się ucieszy. – powiedziała Nicole i rozeszłyśmy się dwie różne strony jakże długiej ulicy.
- Zadzwonię jeszcze – krzyknęłam mając nadzieję, że blondynka usłyszała.
Naciągnęłam mocniej czapkę na uszy niestety skutkiem ubocznym zachowania ciepła było utracenie widoczności, przez moją już dosyć długą grzywkę. Czułam jak mam coraz bardziej czerwone policzki i nos. Na szczęście przystanek był blisko mojego domu. Zbliżając się do furtki przyspieszyłam, a nawet zaczęłam biec. Palce mi już całkowicie zamarzły. Pospiesznie wyjęłam z kieszeni kurtki klucz, usłyszałam zgrzyt i otworzyłam drzwi. Od razu uderzyła mnie faja ciepła. Zdjęłam buty i kurtkę, a plecak rzuciłam gdziekolwiek. Szybko udałam się do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Akurat zbliżała się siedemnasta. „Prawdziwa ze mnie Brytyjka” - pomyślałam i zaczęłam śmiać się sama z siebie.
*
Wśród gwizdu czajnika usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyłączyłam gaz i udałam się do drzwi. Nie sprawdzając przez wizjer w drzwiach kto przyszedł bez namysłu otworzyłam. Mogłam się domyślić się, że ujrzę przed sobą znajomą twarz z burzą brązowych loków i zielonymi oczami.
- Cześć! – krzyknął Harry i szeroko się uśmiechnął
Na głowie miał czapkę a pod szyją był opatulony długim szalikiem, który zakrył część twarzy. W pierwszej chwili jednak nie byłam pewna czy to akurat ten Harry.
- Hej! – odwzajemniłam uśmiech. – Wejdź, bo zimno. – i zapraszającym gestem wpuściłam chłopaka do środka
- Trzymaj. Mama upiekła dla ciebie Mince Pies*, a i jeszcze kawałek indyka powinien gdzieś być. – chłopak wręczył mi spory pakunek owinięty w kilka ścierek, aby zachować odrobinę ciepła
- Podziękuj swojej mamie. – dałam zielonookiemu powitalnego buziaka w policzek
- Jak przygotowania? – zapytał odsuwając nogą plecak, który leżał na środku przejścia pomiędzy kuchnią a hallem.
- Dopiero dzisiaj się zaczną. – uśmiechnęłam się odwijając paczkę od pani Styles
- Mama wysłała mnie, żebym ci pomógł. Więc co mogę zrobić? – zapytał podciągając rękawy fioletowej bluzy z napisem Jack Wills
- Twoja mama jest kochana, w ogóle wasze mamy są kochane. Twoja i Nicole…
- Niall też miał dzisiaj przyjść pomóc ale skręcił sobie kostkę jak był na spacerze z chłopakami z zespołu – przerwał mi chłopak i zaczął się śmiać z przyjaciela
- Dziękuję wam. – wzięłam czajnik i zalałam dla siebie herbatę – Chcesz? – zapytałam
- Poproszę. – wziął ode mnie swój ukochany kubek z krówkami napełniony naszym ulubionym napojem
- Wiesz chyba ci go sprezentuję. – głośno pociągnęłam spory łyk i popatrzyłam jak zmierzwione loki opadają na czoło Harry’ego
- Będzie idealny!... – widocznie oparzył się w język, ponieważ szybko odciągnął kubek od ust – A co z zakupami? Nie pomyślałem, mogłem kupić najpotrzebniejsze rzeczy – widocznie już przestał odczuwać ból
- Sprzątaczka, którą wynajęła mama była szybsza niż ty. Kupiła wszystko, czego będę potrzebowała. No i zrobiła mi pudding więc bardzo mi ulżyliście. Dziękuję jeszcze raz.
- A twoi rodzice kiedy przyjadą? – zapytał trochę niepewnie
- Myślę, że 25 grudnia, rano. Jak zawsze.
- Ale wiesz, że gdyby nie przyjechali to w naszym domu czeka na ciebie miejsce. – powiedział zielonooki zadziorne przygryzając wargę.
- Przyjdę na pewno ale nie w święta, przepraszam.
- No co ty! Nie masz za co, moi rodzice i siostra nie mogą się doczekać kiedy cię im przedstawię. – powiedział bardzo szczęśliwy - no i mój kot też. - dodał
- Właśnie, słuchaj mama Nicole też chce ciebie poznać i Niall’a też. No i chciałaby zobaczyć jak się czuję. Zaprosiła nas jutro na tort kokosowy. Przyjdziecie prawda? – zapytałam ale nie uzyskałam odpowiedzi, ponieważ przerwał nam długi dzwonek do drzwi.
Wstałam i udałam się do drzwi z pewnością, że Nicole uznała, że jednak potrzebuję pomocy. Otworzyłam drzwi i chciałam już krzyknąć głośne „BUU!” żeby przestraszyć przyjaciółkę. Dobrze, że ugryzłam się w język. W drzwiach zamiast niskiej blondynki w niebieskiej czapce, zobaczyłam dwójkę ludzi, których uznałam za parę, ponieważ trzymali się za ręce.
- Dobry wieczór. – powiedział mężczyzna głębokim głosem
- Ee.. dobry wieczór – starałam się być miła
Mężczyzna zaczął szukać czegoś w kieszeni. Po chwili wyciągną karteczkę i zapytał się:
- Nie wiem czy dobrze trafiliśmy… Woodfall Ave 89? – zapytał.
Wtedy zaczęłam już się trochę bać. Skąd obcy mi mężczyzna ma mój adres i dlaczego przychodzi do mojego domu.
- Eem… No tak. Kim pan jest? – wypaliłam prosto z mostu
- Przepraszam, mąż powinien się przedstawić. – powiedziała delikatnie kobieta. Spod jej czapki wystawało kilka fioletowych kosmyków, które nota bene bardzo mi się podobały.   
- Jestem Hannah Marcue, a to mój mąż George. – nowo poznana Hannah wyciągnęła do mnie chudą dłoń
- Vanilla Red. – uścisnęłam mocno jej dłoń
- Jesteś córką państwa Red, prawda? My przyszliśmy w sprawie tego domu. No dokładniej w sprawie kupna. Możemy się rozejrzeć? – uśmiechnęła się kobieta, jakby to było takie oczywiste, że chce wejść do mojego domu i go obejrzeć.
W ogóle jakiego kupna domu? Przecież ten dom nie jest na sprzedaż.
- Nie za bardzo wiem o co chodzi… - przyznałam się
- Proszę – pan George wręczył mi do ręki kartkę na której była umowa. Szybko zaczęłam czytać. Wszystko się zgadza. Podpis mamy i taty, zdjęcie domu, ulica. Wszystko. Nawet już prawie zapłacili całą cenę.
Z salonu usłyszałam jak Harry zaczął grać na gitarze i podśpiewywał sobie:

Don’t try to make me stay or ask if I’m okay
I don’t have the answer
Don’t make me stay the night or ask if I’m alright
I don’t have the answer

- Przepraszam za niego. To mój.. kolega. – speszyłam się trochę. – Państwo wybaczą, ale ja nic nie wiem o tym, że moi rodzice sprzedają ten dom.
- Och, wybacz. Myśleliśmy, że już wrócili. Byliśmy razem na wakacjach. Wtedy zaproponowali nam sprzedaż tej oto działki z tym budynkiem – mężczyźnie zaczął drżeć głos, ponieważ nadal trzymałam ich na dworze,
- Na odbiór umówiliśmy się dopiero w nowym roku, ale chcieliśmy zobaczyć na żywo wszystkie pomieszczenia. – dodała od siebie Hannah
- Ja wszystko rozumiem, ale myślę, że dzisiaj nie jest na to odpowiedni moment. Sama pani rozumie, przygotowania do świąt. Może rodzice zadzwonią do państwa kiedy wrócą, wtedy się umówicie? – pełna spokoju starałam się wszystko zrozumieć
- Ach, no tak! Wspaniały pomysł. – ucieszyła się kobieta
- Zostawimy kopię umowy, dobrze? – zapytał George i wsunął mi do ręki kartkę
- Tak… dobrze. Przekażę rodzicom.
- Dziękujemy i wesołych świąt! – pożegnali się i wyszli
Zamknęłam drzwi na klucz i uszczypnęłam się w policzek. Trochę zabolało ale chciałam upewnić się, że jednak nie śnię. Udałam się do salonu, nadal sparaliżowana wiadomością, która chyba jeszcze do mnie nie dotarła. Przeprowadzamy się? Ciekawe gdzie. Mam nadzieję, że niedaleko. Chociaż przydałaby się jakaś milsza dzielnica. Harry siedział na kanapie z gitarą na kolanach i teraz zaczął grać kolędę cicho pomrukując.
*
- Jak to sprzedali dom? – Nicole nadal nie mogła w to uwierzyć
- Normalnie, mówiłam już pięć razy. Przyszli, pokazali umowę, życzyli wesołych świąt i wyszli. – coraz bardziej przyzwyczajałam się do myśli, że nie będę już mieszkała przy Woodfall Ave 89.
- Mam nadzieję, że daleko się nie wyprowadzacie Pysiaczku – powiedziała zmartwiona mama Nicole nakładając trzeci kawałek tortu na talerz Niall’a
- Też mam taką nadzieję. Myślę że dalej niż za naszą Woodfall się nie da. – uśmiechnęłam się i popatrzyłam na Nicole, która zawsze uważała, że mieszkamy na końcu świata. Przyjaciółka nie odpowiedziała. Cała umazana kokosowym kremem wpatrywała się w blond włosy Horan’a.
- Zapakuję wam resztę do domu. – powiedziała pani Patricia wkładając resztkę tortu do plastikowego pudełka w motylki. – Psika! Nie dobra kicia! – zaczęła odpędzać kotkę, która wykorzystała nieuwagę swojej właścicielki, aby dobrać się do świątecznej pieczeni. Mama przyjaciółki złapała kotkę wpół i postawiła na podłodze. Harry zafascynowany umaszczeniem kota, odstawił pusty talerz po ciastku do zlewu i wziął na kolana puszystą kicię.
*
- Miło było was poznać, naprawdę. – powiedziała na pożegnanie pani Patricka wciskając każdemu z nas pudełka w motylki z tortem kokosowym. – Wesołych Świąt dzieciaki!
- Dziękujemy! Wzajemnie. – powiedziałam za wszystkich, ponieważ Niall był jeszcze zajęty jedzeniem, a Harry przytulaniem przemiłej kotki.
- Przyjdziemy ci jeszcze jutro pomóc. – uświadomił mi Niall przeżuwając resztki ciastka
- Tylko się nigdzie nie wyprowadzaj. – zażartował Harry i rzucił we mnie i blondyna śniegiem.


* Mince Pies - są to niezwykle popularne babeczki z kruchego ciasta z nadzieniem zwanym mincemeat, które stanowi słodką mieszankę suszonych owoców i przypraw (m.in. cynamon, goździki i gałka muszkatołowa), nasączonych rumem lub brandy. Charakterystyczne jest ich wykończenie gwiazdką wyciętą z ciasta. Dodatkowo są posypywane cukrem pudrem. via http://englishblog.pl/mince-pies-brytyjskie-babeczki-swiateczne
 I jest kolejny rozdział. Z niego jestem chyba najbardziej zadowolona. Nie wiem czy słusznie, to już pozostawiam Waszej ocenie. Trochę się pozmieniało :)) Vanilla się przeprowadza, Nicole się zakochała no i szykuje się powrót rodziców. Jak myślicie czy daleko przeprowadzi się Van? :D Chcę zobaczyć na ile kreatywni (?) jesteście! No i jak zawsze zachęcam was do czytania i komentowania. Chcę jeszcze poinformować Was, że ja i Olga (blog) niedługo stworzymy coś razem. Nie mogę się doczekać!
PS: Jeżeli są jakieś błędy np. w imionach to przepraszam ale Word sam je poprawia, a ja mogłam je przeoczyć!

Buziaki, Aleks xxx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
(każdy może dodać komentarz i nie trzeba wpisywać znaków 
z obrazka, mam nadzieję, że liczba komentarzy się
zwiększy, inaczej nici z nowego rozdziału! x)

poniedziałek, 18 lutego 2013

Chapter 8#

Wiecie jak to jest, kiedy wasze życie przewraca się do góry nogami? Jeżeli nie, mogę posłużyć za przykład. Gdy byłam mała, byłam pewna, że moje życie będzie kontynuacją bajki o księżniczkach czy wróżkach. Uwielbiałam Piotrusia Pana. Chciałam być tak jak główny bohater mojej ulubionej bajki. Nie chciałam nigdy dorosnąć. Niestety czar mojego beztroskiego życia prysł gdy moja babcia odeszła i moi rodzice zaczęli wyjeżdżać. Co wieczór gdy kładłam się na swoim łóżku otulając się szczelnie różową kołderką, wtulałam się w swojego pluszowego misia i mówiłam do niego, że będzie już tylko lepiej. Wtedy poszłam do szkoły. Pierwsze lata były cudowne. Lubiłam się uczyć i odrabiać prace domowe. Bardzo podobało mi się poznawanie nowych osób, występowanie w przedstawieniach lub udział w konkursach przedmiotowych. Do moich rodziców były wysyłanie listy pochwalne, których nigdy nie czytali, bo jak zwykle nie mieli czasu. Wtedy jeszcze starałam się ich zrozumieć, wmawiałam sobie, że muszą zarabiać na utrzymanie domu i rodziny czyli mnie i siebie. Niestety przychodzi taki czas kiedy zaczynamy więcej rozumieć. Przestałam być już zwykłą dziewięciolatką z bajki, która używała magicznego pyłu aby latać co wieczór do Nibylandii z Piotrusiem Panem. Stałam się czternastolatką. Dojrzałą dziewczynką, która przestała się uczyć, bo po co, skoro rodzice nigdy nie powiedzą zwykłego Jesteśmy dumni, Van albo tylko się miło do ciebie uśmiechną. Od tego czasu było już tylko gorzej. Spróbowałam alkoholu, papierosów, a później narkotyków. Poznałam nowych "kolegów", którzy pozornie pomagali mi. Podczas jednej z moich nocnych przygód poznałam Matt'a oraz jego paczkę czyli Elizabeth (byłą dziewczynę Matt'a), Jade (starszą siostrę Matt'a) i Carlos'a. Bardzo mi imponowali, ponieważ każdy miał do nich respekt i pewien szacunek, jeżeli mogę to tak nazwać. Byłam bardzo szczęśliwa kiedy wciągnęli mnie do swojej bandy. Wtedy czułam, że jestem kimś, że mogę wszystko. Każdy chłopak w klubie zwracał na mnie uwagę, pomimo tego, że miałam tylko 16 lat. Nasza przyjaźń trwała długo. Każdemu z nas to bardzo odpowiadało, ja załatwiałam kasę od rodziców, a oni zapewniali mi rozrywkę. Podobał mi się taki tryb życia, tak samo jak podobał mi się Matt. Zakochałam się w nim. Później to już jakoś tak samo wyszło, że zostaliśmy parą. A potem się rozstaliśmy z wiadomych powodów. I znów miało być już tylko lepiej. Pozornie tak było, bo przecież poznałam Harry'ego, który mnie uratował i został moim przyjacielem, a później chłopakiem, odnowiłam swoją przyjaźń z Nicole i miałam najwspanialsze urodziny na świecie. I najważniejsze: za sześć miesięcy miałam zostać matką malutkiej dziewczynki. Ale czy to jest to czego pragnę w swoim życiu? Chyba nie. Czasami chciałabym cofnąć czas, tak bardzo bym tego chciała...
*
-Będziesz miała córeczkę? - zapytał podniecony blondyn
-Przecież mówię - powiedziałam lekko poirytowana nalewając herbatę
-Kurczę, tak się cieszę! No i w dodatku to dziecko mojego najlepszego kumpla i przyjaciółki!
Kiedy Harry został moim chłopakiem nie przychodził już na herbatę tak jak robił to wcześniej. Jego miejsce zastąpił Niall. Choć znałam go kilka dni wiedziałam, że zostaniemy przyjaciółmi. Uwielbiam jak ten wesoły blondynek tak śmiesznie pije z kubka w krówki na chmurkach, jak z podnieceniem opowiada mi swoje życie, jak entuzjastycznie odpowiada na moje pytania. Była to taka męska wersja Nicole. 
Pomimo tego, że wiedziałam że mogę ufać chłopakowi nie chciałam opowiadać mu o tym jak naprawdę zaszłam w ciążę, przynajmniej jeszcze nie teraz.
-Jesteście cudowną parą! To znaczy ty i Harry - przeczesał swoją blond czuprynę
-Możliwe... 
-Jesteś szczęśliwa? - zapytał i popatrzył głęboko w moje oczy
Dobre pytanie. Czy jestem szczęśliwa? Bynajmniej powinnam. Pomimo swoich licznych wad mam cudownych przyjaciół, kochającego chłopaka, stać mnie na życie w dostatku, ale jednak czuję jakąś pustkę przez którą nie mogę powiedzieć bez wyrzutów sumienia: Tak, jestem szczęśliwa.
-Zostaniesz na kolację Niall? - szeroko się uśmiechnęłam, wiedziałam, że już nie będzie drążył tematu
-Kolacji nigdy nie odmówię!

Zrobiłam sobie długą przerwę - ja leniwa - po której powinien być mega super ekstra fajny rozdział, a tu wyszło to co wyszło. Ale strasznie się cieszę, że jest już ponad 5K wyświetleń i 21 obserwatorów :) Dla niektórych może to mało ale mnie to strasznie cieszy i w pewnym sensie motywuje. Mam nadzieję, że się Wam podoba ten jakże krótki rozdział. W sumie to takie przemyślenia? Proszę komentujcie! xx No i pojawiło się w końcu jakiej płci będzie dziecko. Więc napisze jeszcze raz - Van oczekuje DZIEWCZYNKI :))) Kocham Was Wszystkich ❤ Trzymajcie się cieplutko, Aleks

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 2 lutego 2013

Chapter7#

- Z kim wczoraj przyjechałaś?-zapytał Styles nalewając herbatę do mojego kubka
- Tylko mnie podwiózł i... rozlałeś gapo!-starałam się uniknąć rozmowy na temat Matt'a, szczególnie z Harry'm.
Chcąc nie natrafić na wzrok chłopaka, wstałam i udałam się po ścierkę, aby zetrzeć plamę.
- Unikasz odpowiedzi? Za dobrze ciebie znam Vanilla. - usłyszałam z jadalni
- To nie tak, naprawdę. Nie chce żebyś się martwił.
Wróciłam na swoje miejsce i chwyciłam jedną z bułek.
- Jeżeli będziesz mnie unikała na pewno nie będę spokojniejszy - wymruczał Harry
Fala gorąca napłynęła nie wiadomo skąd. Czułam jak moje plecy robią się mokre, a ręce trzęsą się niemiłosiernie. Bałam się wyznać mu prawdę. Przecież to właśnie jemu zawdzięczam moje życie. Gdyby nie on, nie byłoby mnie tu. To właśnie Styles nie uznał mnie za jedną z pijanych nastolatek śpiących pod klubem. Jak mogłam mu powiedzieć, że znów spotkałam się z osoba która mnie tak boleśnie skrzywdziła? Jestem głupia, a za głupotę się płaci...
- Spotkałam się z Matt'em i to on wczoraj mnie odwiózł do domu. - wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu jak pocisk w stronę chłopaka.
- Myślałem, że ten rozdział jest już dawno zamknięty... Spóźnisz się do szkoły - powiedział zadziwiająco spokojnie Harry. Widziałam jak do jego oczu napłynęły łzy i z trudem powstrzymał się od wybuchnięcia płaczem.
- Przepraszam, masz prawo być zły, ale jest mi tak strasznie przykro i głupio wobec ciebie - starałam się go przeprosić. Przesunęłam dłoń, aby chwycić palce Styles'a ale on szybko cofnął swoją rękę. Udałam, że sięgam po cukier...
- Nie jestem na ciebie zły, masz prawo robić co chcesz. Musisz tylko zrozumieć, że martwię się o ciebie...
W tym momencie głos chłopaka się załamał, a po jego policzku spłynęło kilka łez. Wtedy zrozumiałam, że mam przy sobie kogoś kto jest w stanie poświęcić wszystko dla mnie! Ten chłopak, który siedzi naprzeciwko mnie jest moim całym światem, jest moim oparciem i miłością.
- I..kocham cię - powiedział przez łzy
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, więc wstałam i pocałowałam chłopaka w usta. Wiedział, że jest to moja odpowiedź.
***
Zamknęłam z hukiem swoją szafkę i pobiegłam do klasy. Długo zajęło mi znalezienie właściwych drzwi. Było już ponad pięć minut po dzwonku, a miałam geografię. Pan nigdy się nie spóźnia. Postanowiłam zapukać zanim otworzę drzwi i zacznę wymyślać wiarygodne usprawiedliwienie.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziałam jak najciszej
- Panna Red? Czym zawdzięczamy sobie tę wizytę? - zapytał jak najdobitniej nauczyciel
- Byłam..ee..chora. Tak, byłam chora i nie mogłam chodzić do szkoły. Ale już wyzdrowiałam - odwróciłam głowę i zobaczyłam Nicole, która uśmiecha się pod nosem, zakrywając się swoim blond warkoczem.
- Mam nadzieję, że nadrobiłaś materiał? - zapytał pokazując mi kilka wydrukowanych notatek
- Em, do następnej lekcji nadrobię wszystko, ale czy mogłabym już usiąść? - zapytałam i od razu udałam się do ławki aby zająć miejsc obok przyjaciółki
- Mam nadzieję... O czym to ja..? A no tak, największą gęstość zaludnienia z krajów Europy Północnej ma..
Dalej przestałam słuchać opowieści pana Jake'a, a raczej przerwała mi Nic.
- Przepraszam, że nie dałam znaku życia przez tak długi czas, ale... - w tym momencie jakby zapomniała co ma powiedzieć - z resztą nie ważne. Co u ciebie? Jak Harry?
- Nie przeszkadzam wam młode panny?! - warknął nauczyciel
- Przepraszamy... - powiedziałyśmy chórem
- Przyjdź dzisiaj do mnie wieczorem - szepnęłam
- Em.. zadzwonię
- Red i Schenzeger jeszcze jedno upomnienie i będziecie miały spotkanie z panią dyrektor! Więc,
uważajcie! - krzyknął pan Jake i zrobił się czerwony jak burak.
*
Na kolejnych pięciu lekcjach nauczyciele reagowali tak samo jak pan Jake i grozili wysłaniem mnie i Nicole do pani dyrektor. Idąc korytarzami na przerwach wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli, ale nic nie mogło zepsuć mojego idealnego humoru. Jak ja mogłam nie chodzić do szkoły?
*
Gdy zakładałam szalik, w kieszeni poczułam wibrację. Wyciągnęłam pospiesznie swój telefon modląc się, żeby to nie była wiadomość od Matt'a.
- Kto napisał? - usłyszałam świergoczący głos przyjaciółki
- Jeszcze nie wiem... - odpowiedziałam i skupiłam się na czytaniu treści wiadomości. Zaczęłam od zobaczenia nadawcy. Na szczęście na samej górze widniał napis "OD: Harry S." A później była krótka wiadomość: "Pospiesz się, czekam przed szkołą w samochodzie. xx"
- Harry napisał - uśmiechnęłam się i narzuciłam na ramię torbę
- No to leć szybko do niego! - ucieszyła się przyjaciółka i nacisnęła mi czapkę na oczy
Jej zachowanie wydało mi się trochę dziwne, ale i tak byłyśmy już umówione, chyba...
*
- Gdzieś jedziemy? - zapytałam zapinając pasy
- Niespodzianka - zaśmiał się chłopak i załapał mnie za rękę
- Jestem umówiona wieczorem z Nicole, pamiętasz ją? Wiesz, zależy mi żebyśmy wrócili wcześnie.
- Em..okej - znów zaśmiał się Harry. Zaczynało mnie to coraz bardziej irytować. Nie lubię niespodzianek.
Jechaliśmy dosyć długo, ponieważ centrum Londynu w godzinach popołudniowych jest bardzo zatłoczonym miejscem i pełnym samochodów, autobusów i przechodni. Co chwilę patrzyłam na wyświetlacz mojego telefonu w poszukiwaniu jakiejś informacji od Nicole, niestety nie było żadnej wiadomości czy połączenia. Miałam już do niej napisać, że ze spotkania nici...
- Jesteśmy! - krzyknął wyraźnie czymś podniecony Harry
- Nie wiem co ty knujesz ale się boję! - powiedziałam i starałam się dać mu kuksańca w bok, ale niestety w samochodzie jest to trudne.
Styles chciał zachować się jak dobrze wychowany mężczyzna, więc otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść.
- Zamknij oczy - złapał mnie za rękę i zaciągnął mnie do środka jakiegoś budynku - Nie otwieraj!
Nie mogłam jeszcze zobaczyć jak wygląda wnętrze w którym się znajdowaliśmy ale słyszałam tylko kilka cichych chichotów i jedną z moich ulubionych piosenek (włącz!). Było okropnie duszno.
- Możesz otworzyć - szepną Harry i przyłączył się do blondyna, który stał na końcu sali. 
Byliśmy w starym klubie tanecznym, do którego czasami przychodziłam z moją babcią jak byłam mała. Dookoła leżała cała masa kolorowych balonów i kilogramy brokatu. W kącie stał szwedzki stół a na nim między innymi duży różowy tort. Na jednej ze ścian z projektora były wyświetlane zdjęcia moje z Harry'm, Nicole, babcią i rodzicami. Zaczęłam płakać... Gdy otarłam łzy, zauważyłam Nicole. Stała w ślicznej, niebieskiej sukience, na stopach miała złote buty na obcasie. Włosy miała delikatnie opuszczone na ramiona. Wyglądała ślicznie. Harry i blondyn wyglądali również niczego sobie. Styles miał na sobie śnieżnobiałą koszulę z podwiniętymi rękawami i czarne spodnie, a jego kolega był w cudownej koszuli w czerwoną kratę i jeansach. Zakryłam usta dłońmi. Przyjaciółka zauważyła, że czuję się zawstydzona, więc podeszła do mnie. Po chwili dołączyli do nas chłopcy.
- Wszystkiego najlepszego!
Zupełnie zapomniałam. Dzisiaj był 19 grudnia, czyli moje urodziny. 
- Przygotowaliśmy dla ciebie niespodziankę... A zapomniałbym ten kurdupel to... - zaczął przedstawiać swojego przyjaciela Harry
- Niall, Niall Horan. - dopiero bliżej ujrzałam w nim jednego z członków zespołu do którego należy Styles
Po chwili zapomniałam, że się odezwałam i byłam całkowicie otumaniona. Nigdy, nikt nie wyprawił mi przyjęcia urodzinowego. Znów zaczęłam płakać jak głupia...

Kolejny rozdział miał być dopiero po dziesięciu komentarzach, ale... Sama nie wiem :)) Mam nadzieję, że się wam podoba i że nie zanudziłam Was na śmierć. Opis przyjęcia w następnym rozdziale. A i jeszcze dlaczego akurat Niall? Myślę, że on jest taki słodki i będzie odpowiedni do bycia dla Van przyjacielem (może). Piszcie jak wam się podoba nowy wygląd bloga i w ogóle piszcie komentarze. Możecie też dać znać z kim wolicie żeby była Vanilla - z Matt'em czy z Harry'm a może z kimś innym haha :D Piszcie! Możecie też się ze mną skontaktować na twitterze lub asku (informacje z boku). Jeżeli chcecie być informowani dajcie swój nick z twittera :) 
CAŁUSY xx
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

czwartek, 24 stycznia 2013

Chapter 6#

Wzięłam kolejny łyk soku gruszkowego. W moich myślach pojawiły się wspomnienia z każdej wspólnie spędzonej chwili z Matt'em czyli wszystko o czym starałam się zapomnieć przez te miesiące. Uciekałam codziennie od powrotu do tego dnia, który można uznać za nasze zerwanie. Przyzwyczaiłam się do tego, że byłam sama. Po chwili uznałam, że tak długa przerwa może wydać się dziwna więc wzięłam w palce słomkę z mojej szklanki i odchrząknęłam.
- Odwieziesz mnie do domu, jest już trochę późno, a jutro muszę iść do szkoły-powiedziałam trochę bez sensu
- Jasne, ale...
- Daj mi czas, okej? - przerwałam doskonale wiedząc co chce powiedzieć
- Oczywiście. Ubieraj się, ja zapłacę - powiedział wstając i podał mi moją kurtkę
Widziałam jak kroczył pewnym krokiem do baru, przy którym stała niewysoka blondynka. Płacąc za mój sok i jego colę nie omieszkał zatrzymać dłużej swojego wzroku na dużym, wspaniale wyeksponowanym dekolcie dziewczyny. Nie zmienił się, chyba...
- Możemy jechać. - złapał mnie za rękę i wywlókł z lokalu.
Duże płatki śniegu powoli opadały na czarną, londyńską ulicę. Atmosfera była iście romantyczna na spacer. Myślę, że Matt nie jest odpowiednim kandydatem na przechadzkę. Szczególnie romantyczną.
- Coś cię dręczy? - zapytał ciepłym głosem, gdy dochodziliśmy do jego samochodu
- Nie. Wszystko jest okej, dlaczego pytasz? - skłamałam
- Tak tylko zapytałem. To dobrze, że okej. - odpowiedział bezwzględnym tonem otwierając mi drzwi
- Jedźmy już, dobrze? - z całych sił starałam się go pogonić
Próbowałam skupić się na mijanych przez nas domach i samochodach. Nie wychodziło mi to najlepiej.
- Mogę włączyć radio? - zapytałam trochę zachrypniętym głosem
Nie otrzymałam odpowiedzi ale Matt szybko przycisnął jeden z guzików. Właśnie kończyła się moja ulubiona piosenka Ed'a Sheeran'a.
-Dziś rozmawiamy z członkami boysbandu One Direction. Niestety są z nami tylko Louis Tomlinson i Niall Horan.
Usłyszałam głos jednego ze speakerów. Przez chwile byłam pewna, że doda imię mojego... właśnie kogo? Przyjaciela?
- Lepiej to wyłączę - powiedział Matt, ale szybko go powstrzymałam
- A mógłbyś zostawić? - poprosiłam. Chłopak nic nie odpowiedział.
-Myślę, że wszystkie dziewczyny chciałyby wiedzieć ilu z was jest do wzięcia. Zdradzicie nam tą tajemnicę? 
- Niestety, zajęty - powiedział Louis
- Ja jestem wolny, jako jedyny z naszej paczki - powiedział Niall i głośno się zaśmiał
- Mam rozumieć, że reszta chłopaków ma już swoje wybranki serca. Ale co z Harry'm, przecież niedawno upierał się, że jest singlem. - redaktor ciągnął chłopaków za języki
- No tak, ale mówił nam, że ma kogoś bliskiego, nie chce zdradzać kto to...
- Jesteśmy - przerwał Matt i nachylił się, aby pocałować mnie na pożegnanie
- Dzięki. - szybko się odsunęłam
- Między nami okej?- zapytał trochę zmieszany
- Tak, jako znajomi. - uśmiechnęłam się najmilej jak umiałam. Chwyciłam swoją torbę, otworzyłam drzwi i wysiadłam. Zdążyłam rzucić szybkie Pa zanim chłopak odjechał.

Powoli sunęłam nogami po śniegu starając się dojść do domu. Sięgnęłam po klucze do torby i włożyłam je do zamka. Popatrzyłam w dół. Było ciemno więc dopiero teraz zauważyłam, że pod drzwiami leży duży bukiet czerwonych róż. Był już trochę zmarznięty. Ujemne temperatury i śnieg nie działają dobrze na kwiaty. Ujęłam w dłonie bukiet i zerwałam liścik. Było na nim krótkie Kocham Cię. Rozejrzałam się w poszukiwaniu nadawcy tego pięknego prezentu. Niestety nikogo nie było. Przekręciłam klucz i nacisnęłam klamkę próbując dostać się do środka. Niestety zostałam powstrzymana. Przez chwilę nie wiedziałam przez kogo. Lecz gdy zostałam sprytnie odwrócona do mojego napastnika, poczułam znajomy zapach perfum i miękkie loki na moich policzkach. Zielonooki chłopak przytulił mnie z całej siły.
- Dziękuję za kwiaty... - nie wiedziałam co mam powiedzieć, nie należałam to romantycznego typu dziewczyn. Harry dobrze wiedział, że nie czułam się dobrze i nie umiałam prawić romantycznych komplementów. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i pocałował.
- Zostaniesz na noc? - szepnęłam mu do ucha.
Styles nic nie powiedział tylko wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. Uznałam to za TAK.

 Udało mi się napisać kolejny rozdział :) Nie jestem w pełni zadowolona, bo plan miałam
trochę inny ale nie udało mi się tego przekazać tak jak chciałam... No cóż. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba. UWAGA: Jeżeli pod tym rozdziałem nie będzie minimum 10 komentarzy (wiem, że was stać hahaha) to niestety nie będę pisała dalej, bo myślę, że to nie ma sensu. Więc postarajcie się (lub nie)!x
I chcę przeprosić, że jest trochę nudno i krótko, ale obiecuję poprawę :D Następny rozdział (jeżeli taki się pojawi,będzie ciekawszy od poprzednich!) 
Całusy x
EDIT: Pewnie zauważyliście nowy wygląd bloga :)) Za nagłówek dziękuje cudownej BLOODYAnn (możecie również znaleźć ją na facebooku) DZIĘKUJE JEJ Z CAŁEGO SERDUSZKA ♡ Dajcie znać jak wam się podoba! :)) I proooszę o komentarze,przecież to nie tak wiele dla Was, a dla mnie znaczy bardzo dużo. Jeszcze chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy mnie obserwują! DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM! 
+ Dziękuję za ponad 3K wyświetleń :))
++ obiecałam sobie i Wam, że następny rozdział będzie dłuugi
i mam nadzieję, że nie nudny hihi! Więc,czeekajcie :)

piątek, 11 stycznia 2013

Chapter 5#

Wzięłam do ręki malutką karteczkę pozostawioną na poduszce, na której jeszcze kilka chwil temu spał Harry.
Przepraszam, że tak bez pożegnania, ale Thimothy* pogania 
mnie do nauki. Przepraszam jeszcze raz, zadzwonię.
                                                             Harry xx

Zimnymi palcami zgniotłam liścik i wsunęłam go pod poduszkę. Będę mogła go wyciągać stamtąd co wieczór i odczytywać ze skupieniem każde słowo i przypominać sobie ten cudowny wieczór, gdy mój najlepszy przyjaciel stał się kimś jeszcze bliższym. Poczułam na policzku kilka ciepłych promieni i odruchowo odwróciłam głowę w stronę okna. Zapowiadał się ciepły, zimowy dzień. Postanowiłam opuścić moje łóżko, które ostatnio było jednym z moich ulubionych miejsc. Postawiłam bose stopy na podłodze i lekko się wzdrygnęłam. Pomimo słońca, którego promienie skutecznie przedzierały się do mojego pokoju, wokoło było zimno. Przezwyciężyłam swoją niechęć do porannego wstawania, nawet w niedzielne poranki, i zbiegłam do kuchni. Na dużym, jadalnym stole ujrzałam bukiet białych róż i przygotowane śniadanie. Usiadłam na jednym z krzeseł i wzięłam łyk herbaty, która była zimna jak diabli. Jednak nie przeszkadzało mi to szczególnie. Pierwszy raz ktoś zrobił dla mnie śniadanie. Te śniadania przygotowywane przez znienawidzone opiekunki się nie liczą... Poczułam pierwsze, delikatne ruchy mojego dziecka. Dotknęłam dłonią brzucha. Czułam się, jakbym nawiązywała kontakt z moim skarbem. Wiedziałam, że tak to nie działa, ale byłam pewna, że z każdym dniem przybliżam się coraz bardziej do mojego dziecka. Każda myśl o tym, że w moim życiu pojawi się nowa istotka przypominała mi moje okropne dzieciństwo. 
***
Próbowałam się uczyć do egzaminu z matematyki i fizyki, który mamy w środę. Powoli wszyscy uczeni i wzory wymyślone przez nich zaczęły mi się mylić. Na szczęście usłyszałam krótki dźwięk sygnalizujący nową wiadomość. Sięgnęłam po telefon.
Van, proszę Cię spotkajmy się. Mam ci dużo do wyjaśnienia. 
Liczę na to, że poświęcisz mi chwilę i przyjdziesz do
Kawiarni Papillon na rogu. Będę czekał tam na Ciebie.
Możesz za godzinę?
                                                                        Matt x

Spojrzałam ponownie z niedowierzaniem na treść sms'a. Nie rozumiałam czy on nie ma poczucia winy, czy nie czuje skruchy. Pewnie według niego to był zwykły stosunek, ale nie dla mnie. W mojej głowie kłębiło się milion myśli. Czy Matt napisał to tylko po to, żeby mnie upokorzyć, żeby zobaczyć czy jestem na tyle głupia, aby po tym wszystkim spotkać się z nim w kawiarni. Może rzeczywiście chce przeprosić, wyjaśnić. Długo zastanawiałam się zanim wystukałam na klawiaturze krótkie OK.
Wyciągnęłam z szafy mój ulubiony bordowy sweter z ćwiekami i wciągnęłam go na ramiona maskując mój coraz większy brzuch i kilka tatuaży. Szybko wcisnęłam się w trochę zbyt małe, czarne rurki, złapałam torbę i skierowałam się do wyjścia.
***
Starałam się iść szybko, co było coraz trudniejsze w moim stanie. Szybciej się męczyłam. Śnieg skrzypiał pod moimi stopami. Białe płatki bezwładnie wpadały w moje rude loki. Czułam jak mój nos z każdą chwila staje się coraz bardziej czerwony. Po długim marszu zauważyłam różowy neon z napisem Papillon. Przyspieszyłam kroku. Za dużą szybą ujrzałam Matt'a, który siedział przy jednym ze stolików. Miałam jeszcze chwilę na zmianę zdania. Zaczęłam wymyślać najtragiczniejsze scenariusze. VANILLA! - skarciłam się w duchu i pewnie weszłam do kawiarni. Chłopak szybko mnie zauważył i podbiegł do mnie.
- Ślicznie wyglądasz. -powiedział i się uśmiechnął
Wszystko wydawało mi się takie dziwne. Umówiłam się z chłopakiem, który w pewnym sensie zrujnował mi życie. 
- Dzięki. - rzuciłam oschle - Dlaczego chciałeś się spotkać?
- Usiądziesz? - zapytał wskazując oczami na miejsce gdzie przed chwilą siedział 
- Nie ma zbyt wiele czasu dla ciebie. - starałam się być bezwzględna, ale czułam, że Matt wie, że udaję
- Wiem, dlatego jestem wdzięczny, że przyszłaś, choć na chwilę. - odsunął mi krzesło
Niepewnie usiadałam. Bałam się, że to wszystko jest pułapką. Przez chwilę siedzieliśmy patrząc sobie w oczy. Zdążyłam już zapomnieć jak nieziemsko piękne ma oczy, w których można zatopić się bez zapomnienia. Chłopak zaczął się kręcić i wyciągnął z kieszeni pudełko papierosów i zapalniczkę.
- Przepraszam za wszystko Van. - wziął bucha - Byłem głupi. Jesteś moim skarbem. Dobrze wiesz, że byliśmy wtedy pijani. - wziął kolejnego bucha - Och wybacz - wyciągnął do mnie opakowanie papierosów
- Nie palę. - powiedziałam stanowczo - I ciebie prosiłabym o zgaszenie... Przeszkadza mi ten dym - poczułam kolejny ruch w okolicy miednicy 
- Przepraszam... - powiedział gasząc papierosa
- Nie uważasz, że za dużo razy to powtarzasz? - zapytałam lekko zdenerwowanym głosem
- Masz rację, nie powinienem prosić cię o spotkanie
- Nie powiedziałam tego... - i w tym momencie zrozumiałam do czego dążył Matt, chciał się przekonać czy nadal mi na nim zależy. Uśmiechnął się.
- Vanilla, ja naprawdę się zmieniłem. Proszę cię, daj nam jeszcze jedną szansę. - złapał mnie pod stołem za rękę

* Thimothy - przyjaciel Harry'ego
Hejcia :) Mam nadzieję, że chociaż troszeczkę się Wam podoba. Tak, wiem trochę chaotycznie ale starałam się opisać to jak najlepiej. Proszę o wyrozumiałość :* Proszę, także o komentarze. To strasznie dużo dla mnie znaczy. Chciałabym znów podziękować Oldze 
@ComeToPoland1D (http://ohh-my-my.blogspot.com/) za wszystkie poprawki, wsparcie i za Hanilę i Varry hihi :)
I LOVE ALGA xx
PS: Jeżeli chcesz, żebym Cię informowała o nowych rozdziałach
podaj swój nick tt w komentarzu :) x
CZYTASZ = KOMENTUJESZ