czwartek, 24 stycznia 2013

Chapter 6#

Wzięłam kolejny łyk soku gruszkowego. W moich myślach pojawiły się wspomnienia z każdej wspólnie spędzonej chwili z Matt'em czyli wszystko o czym starałam się zapomnieć przez te miesiące. Uciekałam codziennie od powrotu do tego dnia, który można uznać za nasze zerwanie. Przyzwyczaiłam się do tego, że byłam sama. Po chwili uznałam, że tak długa przerwa może wydać się dziwna więc wzięłam w palce słomkę z mojej szklanki i odchrząknęłam.
- Odwieziesz mnie do domu, jest już trochę późno, a jutro muszę iść do szkoły-powiedziałam trochę bez sensu
- Jasne, ale...
- Daj mi czas, okej? - przerwałam doskonale wiedząc co chce powiedzieć
- Oczywiście. Ubieraj się, ja zapłacę - powiedział wstając i podał mi moją kurtkę
Widziałam jak kroczył pewnym krokiem do baru, przy którym stała niewysoka blondynka. Płacąc za mój sok i jego colę nie omieszkał zatrzymać dłużej swojego wzroku na dużym, wspaniale wyeksponowanym dekolcie dziewczyny. Nie zmienił się, chyba...
- Możemy jechać. - złapał mnie za rękę i wywlókł z lokalu.
Duże płatki śniegu powoli opadały na czarną, londyńską ulicę. Atmosfera była iście romantyczna na spacer. Myślę, że Matt nie jest odpowiednim kandydatem na przechadzkę. Szczególnie romantyczną.
- Coś cię dręczy? - zapytał ciepłym głosem, gdy dochodziliśmy do jego samochodu
- Nie. Wszystko jest okej, dlaczego pytasz? - skłamałam
- Tak tylko zapytałem. To dobrze, że okej. - odpowiedział bezwzględnym tonem otwierając mi drzwi
- Jedźmy już, dobrze? - z całych sił starałam się go pogonić
Próbowałam skupić się na mijanych przez nas domach i samochodach. Nie wychodziło mi to najlepiej.
- Mogę włączyć radio? - zapytałam trochę zachrypniętym głosem
Nie otrzymałam odpowiedzi ale Matt szybko przycisnął jeden z guzików. Właśnie kończyła się moja ulubiona piosenka Ed'a Sheeran'a.
-Dziś rozmawiamy z członkami boysbandu One Direction. Niestety są z nami tylko Louis Tomlinson i Niall Horan.
Usłyszałam głos jednego ze speakerów. Przez chwile byłam pewna, że doda imię mojego... właśnie kogo? Przyjaciela?
- Lepiej to wyłączę - powiedział Matt, ale szybko go powstrzymałam
- A mógłbyś zostawić? - poprosiłam. Chłopak nic nie odpowiedział.
-Myślę, że wszystkie dziewczyny chciałyby wiedzieć ilu z was jest do wzięcia. Zdradzicie nam tą tajemnicę? 
- Niestety, zajęty - powiedział Louis
- Ja jestem wolny, jako jedyny z naszej paczki - powiedział Niall i głośno się zaśmiał
- Mam rozumieć, że reszta chłopaków ma już swoje wybranki serca. Ale co z Harry'm, przecież niedawno upierał się, że jest singlem. - redaktor ciągnął chłopaków za języki
- No tak, ale mówił nam, że ma kogoś bliskiego, nie chce zdradzać kto to...
- Jesteśmy - przerwał Matt i nachylił się, aby pocałować mnie na pożegnanie
- Dzięki. - szybko się odsunęłam
- Między nami okej?- zapytał trochę zmieszany
- Tak, jako znajomi. - uśmiechnęłam się najmilej jak umiałam. Chwyciłam swoją torbę, otworzyłam drzwi i wysiadłam. Zdążyłam rzucić szybkie Pa zanim chłopak odjechał.

Powoli sunęłam nogami po śniegu starając się dojść do domu. Sięgnęłam po klucze do torby i włożyłam je do zamka. Popatrzyłam w dół. Było ciemno więc dopiero teraz zauważyłam, że pod drzwiami leży duży bukiet czerwonych róż. Był już trochę zmarznięty. Ujemne temperatury i śnieg nie działają dobrze na kwiaty. Ujęłam w dłonie bukiet i zerwałam liścik. Było na nim krótkie Kocham Cię. Rozejrzałam się w poszukiwaniu nadawcy tego pięknego prezentu. Niestety nikogo nie było. Przekręciłam klucz i nacisnęłam klamkę próbując dostać się do środka. Niestety zostałam powstrzymana. Przez chwilę nie wiedziałam przez kogo. Lecz gdy zostałam sprytnie odwrócona do mojego napastnika, poczułam znajomy zapach perfum i miękkie loki na moich policzkach. Zielonooki chłopak przytulił mnie z całej siły.
- Dziękuję za kwiaty... - nie wiedziałam co mam powiedzieć, nie należałam to romantycznego typu dziewczyn. Harry dobrze wiedział, że nie czułam się dobrze i nie umiałam prawić romantycznych komplementów. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i pocałował.
- Zostaniesz na noc? - szepnęłam mu do ucha.
Styles nic nie powiedział tylko wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. Uznałam to za TAK.

 Udało mi się napisać kolejny rozdział :) Nie jestem w pełni zadowolona, bo plan miałam
trochę inny ale nie udało mi się tego przekazać tak jak chciałam... No cóż. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba. UWAGA: Jeżeli pod tym rozdziałem nie będzie minimum 10 komentarzy (wiem, że was stać hahaha) to niestety nie będę pisała dalej, bo myślę, że to nie ma sensu. Więc postarajcie się (lub nie)!x
I chcę przeprosić, że jest trochę nudno i krótko, ale obiecuję poprawę :D Następny rozdział (jeżeli taki się pojawi,będzie ciekawszy od poprzednich!) 
Całusy x
EDIT: Pewnie zauważyliście nowy wygląd bloga :)) Za nagłówek dziękuje cudownej BLOODYAnn (możecie również znaleźć ją na facebooku) DZIĘKUJE JEJ Z CAŁEGO SERDUSZKA ♡ Dajcie znać jak wam się podoba! :)) I proooszę o komentarze,przecież to nie tak wiele dla Was, a dla mnie znaczy bardzo dużo. Jeszcze chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy mnie obserwują! DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM! 
+ Dziękuję za ponad 3K wyświetleń :))
++ obiecałam sobie i Wam, że następny rozdział będzie dłuugi
i mam nadzieję, że nie nudny hihi! Więc,czeekajcie :)

piątek, 11 stycznia 2013

Chapter 5#

Wzięłam do ręki malutką karteczkę pozostawioną na poduszce, na której jeszcze kilka chwil temu spał Harry.
Przepraszam, że tak bez pożegnania, ale Thimothy* pogania 
mnie do nauki. Przepraszam jeszcze raz, zadzwonię.
                                                             Harry xx

Zimnymi palcami zgniotłam liścik i wsunęłam go pod poduszkę. Będę mogła go wyciągać stamtąd co wieczór i odczytywać ze skupieniem każde słowo i przypominać sobie ten cudowny wieczór, gdy mój najlepszy przyjaciel stał się kimś jeszcze bliższym. Poczułam na policzku kilka ciepłych promieni i odruchowo odwróciłam głowę w stronę okna. Zapowiadał się ciepły, zimowy dzień. Postanowiłam opuścić moje łóżko, które ostatnio było jednym z moich ulubionych miejsc. Postawiłam bose stopy na podłodze i lekko się wzdrygnęłam. Pomimo słońca, którego promienie skutecznie przedzierały się do mojego pokoju, wokoło było zimno. Przezwyciężyłam swoją niechęć do porannego wstawania, nawet w niedzielne poranki, i zbiegłam do kuchni. Na dużym, jadalnym stole ujrzałam bukiet białych róż i przygotowane śniadanie. Usiadłam na jednym z krzeseł i wzięłam łyk herbaty, która była zimna jak diabli. Jednak nie przeszkadzało mi to szczególnie. Pierwszy raz ktoś zrobił dla mnie śniadanie. Te śniadania przygotowywane przez znienawidzone opiekunki się nie liczą... Poczułam pierwsze, delikatne ruchy mojego dziecka. Dotknęłam dłonią brzucha. Czułam się, jakbym nawiązywała kontakt z moim skarbem. Wiedziałam, że tak to nie działa, ale byłam pewna, że z każdym dniem przybliżam się coraz bardziej do mojego dziecka. Każda myśl o tym, że w moim życiu pojawi się nowa istotka przypominała mi moje okropne dzieciństwo. 
***
Próbowałam się uczyć do egzaminu z matematyki i fizyki, który mamy w środę. Powoli wszyscy uczeni i wzory wymyślone przez nich zaczęły mi się mylić. Na szczęście usłyszałam krótki dźwięk sygnalizujący nową wiadomość. Sięgnęłam po telefon.
Van, proszę Cię spotkajmy się. Mam ci dużo do wyjaśnienia. 
Liczę na to, że poświęcisz mi chwilę i przyjdziesz do
Kawiarni Papillon na rogu. Będę czekał tam na Ciebie.
Możesz za godzinę?
                                                                        Matt x

Spojrzałam ponownie z niedowierzaniem na treść sms'a. Nie rozumiałam czy on nie ma poczucia winy, czy nie czuje skruchy. Pewnie według niego to był zwykły stosunek, ale nie dla mnie. W mojej głowie kłębiło się milion myśli. Czy Matt napisał to tylko po to, żeby mnie upokorzyć, żeby zobaczyć czy jestem na tyle głupia, aby po tym wszystkim spotkać się z nim w kawiarni. Może rzeczywiście chce przeprosić, wyjaśnić. Długo zastanawiałam się zanim wystukałam na klawiaturze krótkie OK.
Wyciągnęłam z szafy mój ulubiony bordowy sweter z ćwiekami i wciągnęłam go na ramiona maskując mój coraz większy brzuch i kilka tatuaży. Szybko wcisnęłam się w trochę zbyt małe, czarne rurki, złapałam torbę i skierowałam się do wyjścia.
***
Starałam się iść szybko, co było coraz trudniejsze w moim stanie. Szybciej się męczyłam. Śnieg skrzypiał pod moimi stopami. Białe płatki bezwładnie wpadały w moje rude loki. Czułam jak mój nos z każdą chwila staje się coraz bardziej czerwony. Po długim marszu zauważyłam różowy neon z napisem Papillon. Przyspieszyłam kroku. Za dużą szybą ujrzałam Matt'a, który siedział przy jednym ze stolików. Miałam jeszcze chwilę na zmianę zdania. Zaczęłam wymyślać najtragiczniejsze scenariusze. VANILLA! - skarciłam się w duchu i pewnie weszłam do kawiarni. Chłopak szybko mnie zauważył i podbiegł do mnie.
- Ślicznie wyglądasz. -powiedział i się uśmiechnął
Wszystko wydawało mi się takie dziwne. Umówiłam się z chłopakiem, który w pewnym sensie zrujnował mi życie. 
- Dzięki. - rzuciłam oschle - Dlaczego chciałeś się spotkać?
- Usiądziesz? - zapytał wskazując oczami na miejsce gdzie przed chwilą siedział 
- Nie ma zbyt wiele czasu dla ciebie. - starałam się być bezwzględna, ale czułam, że Matt wie, że udaję
- Wiem, dlatego jestem wdzięczny, że przyszłaś, choć na chwilę. - odsunął mi krzesło
Niepewnie usiadałam. Bałam się, że to wszystko jest pułapką. Przez chwilę siedzieliśmy patrząc sobie w oczy. Zdążyłam już zapomnieć jak nieziemsko piękne ma oczy, w których można zatopić się bez zapomnienia. Chłopak zaczął się kręcić i wyciągnął z kieszeni pudełko papierosów i zapalniczkę.
- Przepraszam za wszystko Van. - wziął bucha - Byłem głupi. Jesteś moim skarbem. Dobrze wiesz, że byliśmy wtedy pijani. - wziął kolejnego bucha - Och wybacz - wyciągnął do mnie opakowanie papierosów
- Nie palę. - powiedziałam stanowczo - I ciebie prosiłabym o zgaszenie... Przeszkadza mi ten dym - poczułam kolejny ruch w okolicy miednicy 
- Przepraszam... - powiedział gasząc papierosa
- Nie uważasz, że za dużo razy to powtarzasz? - zapytałam lekko zdenerwowanym głosem
- Masz rację, nie powinienem prosić cię o spotkanie
- Nie powiedziałam tego... - i w tym momencie zrozumiałam do czego dążył Matt, chciał się przekonać czy nadal mi na nim zależy. Uśmiechnął się.
- Vanilla, ja naprawdę się zmieniłem. Proszę cię, daj nam jeszcze jedną szansę. - złapał mnie pod stołem za rękę

* Thimothy - przyjaciel Harry'ego
Hejcia :) Mam nadzieję, że chociaż troszeczkę się Wam podoba. Tak, wiem trochę chaotycznie ale starałam się opisać to jak najlepiej. Proszę o wyrozumiałość :* Proszę, także o komentarze. To strasznie dużo dla mnie znaczy. Chciałabym znów podziękować Oldze 
@ComeToPoland1D (http://ohh-my-my.blogspot.com/) za wszystkie poprawki, wsparcie i za Hanilę i Varry hihi :)
I LOVE ALGA xx
PS: Jeżeli chcesz, żebym Cię informowała o nowych rozdziałach
podaj swój nick tt w komentarzu :) x
CZYTASZ = KOMENTUJESZ