niedziela, 30 grudnia 2012

Chapter 4#

Minęło już tyle miesięcy od czasu feralnego wypadku. Świat był coraz bardziej pokrywany białym puchem. Kolorowe ogrody za oknem mojego pokoju przeobrażały się w nudne parcele. Nie tylko dookoła stawało się smutno i nudno. Także wewnątrz mnie usychała cząstka artystycznej duszy. Przestałam już nawet malować, co i tak kiedyś zdarzało się sporadycznie. Choć był pewien fragment mnie, który sprawiał, że stawałam się najszczęśliwszą osobą na świecie z każdym jego ruchem. Pod swoim sercem nosiłam nowe życie. Malutki skarb. Z każdą chwilą kochałam go coraz bardziej. Nie obchodziło mnie to, że nie jest to dziecko powstałe z prawdziwej miłości dwojga ludzi... *zaczyna płakać*
Moje życie obróciło się o 180 stopni. Wszystko się zmieniło, oprócz moich rodziców. Nadal trwonili zarobione przej ojca pieniądze. W tej chwili są chyba na jakiejś wyspie, nawet nie wiem gdzie. Mam nadzieję, że daleko. Moja ostatnia rozmowa z mamą trwała mniej niż minutę. Mogłam jej powiedzieć o tym, że zostanę mamą. Nie odważyłam się. Mimo tego, że nie obchodzi ich co się ze mną dzieje i wiadomość o ciąży nie zrobiłaby prawdopodobnie na nich większego wrażenia, cholernie bałam się.
Codziennie gdy patrzę na swoje odbicie w lustrze, zauważam, że z każdym dniem mój brzuch się zaokrągla. Będzie go coraz trudniej ukryć w szkole. Dobrze, że jest zima, będę mogła spokojnie zakładać grube swetry...
***
Moje myśli zostały przerwane głośnym stukaniem, a raczej waleniem do drzwi.
Szybko zbiegłam po schodach na dół. Delikatnie przekręciłam klucz i nacisnęłam klamkę. Było już dosyć ciemno więc na początku ujrzałam tylko dwa zielone, błyszczące światełka, które się we mnie wpatrywały. Dopiero po chwili zauważyłam ośnieżone loki, które okalały twarz wysokiego chłopaka. 
- Ha..Harry!- starałam się być mile zaskoczona
- Mogę wejść, chyba nie możesz marznąć? - chłopak zabójczo się uśmiechnął, więc grzechem byłoby odmówić. Otworzyłam szeroko drzwi i zapraszającym gestem machnęłam ręką. Potem uświadomiłam sobie, że uderzyłam delikatnie chłopaka w ramię. Po tym gdy Harry zdjął całe zimowe uzbrojenie, weszliśmy do kuchni. To było chyba nasze ulubione miejsce. 
- Herbaty? - zapytałam z grzeczności, bo i tak już zaczęłam sypać kilka listków do naszych ulubionych kubków
- Ślicznie wyglądasz.
- Nie takie było pytanie - zaśmiałam się i rzuciłam w niego rękawicą kuchenną, która leżała najbliżej mnie
- Dawno się nie uśmiechałaś Nilli, tęskniłem za twoimi dołeczkami - starał się flirtować
- Twoje powinny ci wystarczać - zgasiłam jego zapał i zalałam herbatę
Brunet podszedł bliżej, aby sięgnąć po kubek z krówką na chmurce i wypił spory łyk herbaty. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Od czasu gdy mnie uratował przed zmarznięciem i wykrwawieniem, czułam u niego jakiś dług wdzięczności. Nagle Harry odstawił kubek i mnie przytulił. Było to dla mnie coś nowego. Zupełnie inaczej przytulają się przyjaciele. To był zalotny uścisk.
- Zgniatasz mi żebra, kochany.
- Przepraszam, ale to jest silniejsze niż ja. To się nazywa miłość... - popatrzył mi głęboko w oczy i przesunął dłonią po moim brzuchu. 
Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Od pewnego czasu przestałam na niego patrzeć jako na bliskiego przyjaciela, był dla mnie kimś znacznie więcej, znacznie więcej!
- Kocham was - wyszeptał mi do ucha. Poczułam zapach herbaty karmelowej, którą przed chwilą delikatnie sączył.
W mojej głowie przebiegło milion chwil spędzonych z chłopakiem. Wspomnienia przeplatały się z różnymi, skrajnie racjonalnymi myślami i przede wszystkim z doświadczeniem. 
Matt był moim pierwszym chłopakiem takim na serio. Skrzywdził mnie, dosyć boleśnie. Zostawił rany na mojej psychice. Bałam się kolejnego związku, choć wiedziałam, że Harry Styles jest zupełnie innym chłopakiem. Jest flirciarzem, ale gdy pozna się go bardzo blisko, nie jest on tym Harrym ze sceny, tylko zwykłym chłopakiem z Holmes Chapel, ze swoimi dołeczkami, wrażliwy i kochany. 
- Ja też... - zaczęłam ale głos mi się załamał, odmówił posłuszeństwa. Oczy zaczęły mnie strasznie piec. Łzy wypływały ciurkiem, mocząc jego koszulkę. Nagle poczułam jak jego delikatne usta stykają się z moimi. Nadal wyczuwalny smak karmelu na jego ustach był cudowną, słodką mieszanką, w której smaku się zatopiłam. Jego pocałunek jest taki namiętny. Nic nie czułam oprócz jego pewnych, męskich dłoni na mojej talii i jego miękkich ust na moich, które były trochę spierzchnięte (jak zawsze w zimie). 
- Przepraszam, nie powinienem.. - gwałtownie odsunął się ode mnie. Zatrzymałam go, ściskając za nadgarstki.
- Ja też cię kocham Harry - zebrałam się na wyznanie. Ostatni raz, wypowiadałam słowa "kocham cię" babci, gdy miałam zaledwie trzy latka. Dobrze to pamiętam, bo moja ukochana bunia zmarła w momencie gdy trzymałam ją za rękę, wypowiadając te słowa, które nie miały znaczenia dla trzylatki. 
Poczułam, że brunet znów niepewnie przysuwa się do mnie, załapałam go za knykcie i tym razem to ja cmoknęłam go w szyję. 
- Zostanę i będę was pilnować, zawsze, obiecuję - powiedział i wziął mnie na ręce wylewając przy tym herbatę. Delikatnie wniósł mnie do mojego pokoju, odłożył mnie na łóżko i położył się obok mnie.
Zasnęłam.


Witam po baaaaaardzo długiej przerwie :)
Mam nadzieję, że ktoś czyta jeszcze moje
opowiadanie. Jest oto kolejny, krótki, powitalny rozdział.
Nie jestem z niego jakoś zadowolona, chyba...
Dajcie znać co sądzicie w komentarzach! 
KONTAKT ZE MNĄ: @xoiLoveStyles (twitter)
Serdeczne podziękowania dla mojej kochanej Olgi, 
która jest moim natchnieniem, hihi