„Będę musiała sama
zająć się przygotowaniami. Trzeba coś ugotować, kupić choinkę, wyciągnąć ozdoby
ze strychu.”- nakazywałam sama sobie w myślach lecz później uznałam to za
dziwne, że rozmawiam sama ze sobą więc zeszłam na dół, aby przygotować sobie
śniadanie albo chociaż drugie śniadanie do szkoły. Ku mojej uciesze dzisiaj był
ostatni dzień szkoły. Później czekała nas długa przerwa, aż do Nowego Roku.
*
- Moja mama powiedziała, że masz przyjść do nas na
świąteczny obiad. – Nicole szturchnęła mnie łokciem i przez nią przewróciłam
słoiczek z wodą
- Em.. wiesz myślę, że rodzice wrócą i spędzimy razem
chociaż jeden dzień. – zaczęłam ścierać plamę. – Dzisiaj już muszę zacząć
przygotowania i…
- Czy wy musicie rozmawiać podczas malowania farbami? –
skarciła nas nauczycielka sztuki
- Przyjdę ci pomóc, od razu po szkole. – tym razem już
szeptem zaoferowała swoją pomoc przyjaciółka
- Dziękuję ale jak nie będę sobie radziła albo spalę dom,
obiecuję dam znać. – podziękowałam i wróciłam do malowania zimowego krajobrazu.
Za chwilę zadzwonił dzwonek na przerwę i każdy zaczął
sprzątać swój warsztat. Szybko popatrzyłam przez okno aby sprawdzić czy mocno
pada śnieg i czy musze się spieszyć na autobus. Oddałyśmy szybko swoje prace,
rzuciłyśmy „Wesołych Świąt!” do
naszej nauczycielki, pani Edwards i udałyśmy się do szafek. Na szczęście Nicole
szybko znalazła swój kluczyk i udało nam się szybko zebrać więc zdążyłyśmy na
wcześniejszy autobus.
- Przyjdź do nas jutro, mama piecze twoje ulubione ciastko.
– w końcu odezwała się Nic po tym jak już odpoczęłyśmy po szybkim marszu
- Jeżeli chodzi o ciastko to rzucę wszystko i będę u ciebie!
– ucieszyłam się, bo bardzo lubię kokosowy tort pani Schenzerger.
- Jak się czujesz?
– zapytała trochę zmartwiona przyjaciółka
- A co źle
wyglądam? – zapytałam ze strachem
- Nie, wyglądasz
okej, no jak zawsze. Pomijając twoje rude włosy, wolałam te czekoladowe. Ale
nie o to mi chodzi. Jak się czujesz… w ciąży? – widziałam, że pytania o moją
ciążę bardzo peszyły Nicole
- Wiesz, nie widzę
jakiś większych zmian oprócz tego, że z każdym dniem jest mnie więcej. Trudno
jest się przyzwyczaić do szybkiego przybierania na wadze, kiedy od dzieciństwa
miałam niedowagę.
- To dobrze. –
uśmiechnęła się – mama kazała się ciebie o to wszystko zapytać. – przyznała się
– bo ja wiem, że gdybyś poczuła potrzebę powiedzenia mi tego, to byś
powiedziała
- Za to bardzo
lubię twoją mamę, zawsze się o mnie troszczyła. – odwzajemniłam uśmiech mojej
towarzyszki – a jeżeli chce wiedzieć to chodzę do lekarza, rzadko ale chodzę.
Wszystko jest w porządku.
Kiedy nasz autobus
numer 56 podjechał na przystanek przy Woodfall Ave, zabrałyśmy swoje
plecaki i niechętnie wysiadłyśmy na siarczysty mróz.
- Do zobaczenia
jutro u mnie! Będziemy czekać, możesz zabrać Harry’ego albo Niall’a albo
najlepiej ich obojga. Mama się ucieszy. – powiedziała Nicole i rozeszłyśmy się
dwie różne strony jakże długiej ulicy.
- Zadzwonię jeszcze
– krzyknęłam mając nadzieję, że blondynka usłyszała.
Naciągnęłam mocniej
czapkę na uszy niestety skutkiem ubocznym zachowania ciepła było utracenie
widoczności, przez moją już dosyć długą grzywkę. Czułam jak mam coraz bardziej
czerwone policzki i nos. Na szczęście przystanek był blisko mojego domu.
Zbliżając się do furtki przyspieszyłam, a nawet zaczęłam biec. Palce mi już
całkowicie zamarzły. Pospiesznie wyjęłam z kieszeni kurtki klucz, usłyszałam
zgrzyt i otworzyłam drzwi. Od razu uderzyła mnie faja ciepła. Zdjęłam buty i
kurtkę, a plecak rzuciłam gdziekolwiek. Szybko udałam się do kuchni i
nastawiłam wodę na herbatę. Akurat zbliżała się siedemnasta. „Prawdziwa ze
mnie Brytyjka” - pomyślałam i zaczęłam śmiać się sama z siebie.
*
Wśród gwizdu
czajnika usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyłączyłam gaz i udałam się do drzwi. Nie
sprawdzając przez wizjer w drzwiach kto przyszedł bez namysłu otworzyłam.
Mogłam się domyślić się, że ujrzę przed sobą znajomą twarz z burzą brązowych
loków i zielonymi oczami.
- Cześć! – krzyknął
Harry i szeroko się uśmiechnął
Na głowie miał
czapkę a pod szyją był opatulony długim szalikiem, który zakrył część twarzy. W
pierwszej chwili jednak nie byłam pewna czy to akurat ten Harry.
- Hej! –
odwzajemniłam uśmiech. – Wejdź, bo zimno. – i zapraszającym gestem wpuściłam
chłopaka do środka
- Trzymaj. Mama
upiekła dla ciebie Mince Pies*, a i jeszcze kawałek indyka powinien
gdzieś być. – chłopak wręczył mi spory pakunek owinięty w kilka ścierek, aby
zachować odrobinę ciepła
- Podziękuj swojej mamie. – dałam zielonookiemu powitalnego
buziaka w policzek
- Jak przygotowania? – zapytał odsuwając nogą plecak, który
leżał na środku przejścia pomiędzy kuchnią a hallem.
- Dopiero dzisiaj się zaczną. – uśmiechnęłam się odwijając
paczkę od pani Styles
- Mama wysłała mnie, żebym ci pomógł. Więc co mogę zrobić? –
zapytał podciągając rękawy fioletowej bluzy z napisem Jack Wills
- Twoja mama jest kochana, w ogóle wasze mamy są kochane.
Twoja i Nicole…
- Niall też miał dzisiaj przyjść pomóc ale skręcił sobie
kostkę jak był na spacerze z chłopakami z zespołu – przerwał mi chłopak i
zaczął się śmiać z przyjaciela
- Dziękuję wam. – wzięłam czajnik i zalałam dla siebie herbatę
– Chcesz? – zapytałam
- Poproszę. – wziął ode mnie swój ukochany kubek z krówkami
napełniony naszym ulubionym napojem
- Wiesz chyba ci go sprezentuję. – głośno pociągnęłam spory
łyk i popatrzyłam jak zmierzwione loki opadają na czoło Harry’ego
- Będzie idealny!... – widocznie oparzył się w język,
ponieważ szybko odciągnął kubek od ust – A co z zakupami? Nie pomyślałem,
mogłem kupić najpotrzebniejsze rzeczy – widocznie już przestał odczuwać ból
- Sprzątaczka, którą wynajęła mama była szybsza niż ty. Kupiła
wszystko, czego będę potrzebowała. No i zrobiła mi pudding więc bardzo mi
ulżyliście. Dziękuję jeszcze raz.
- A twoi rodzice kiedy przyjadą? – zapytał trochę niepewnie
- Myślę, że 25 grudnia, rano. Jak zawsze.
- Ale wiesz, że gdyby nie przyjechali to w naszym domu czeka
na ciebie miejsce. – powiedział zielonooki zadziorne przygryzając wargę.
- Przyjdę na pewno ale nie w święta, przepraszam.
- No co ty! Nie masz za co, moi rodzice i siostra nie mogą
się doczekać kiedy cię im przedstawię. – powiedział bardzo szczęśliwy - no i
mój kot też. - dodał
- Właśnie, słuchaj mama Nicole też chce ciebie poznać i
Niall’a też. No i chciałaby zobaczyć jak się czuję. Zaprosiła nas jutro na tort
kokosowy. Przyjdziecie prawda? – zapytałam ale nie uzyskałam odpowiedzi, ponieważ
przerwał nam długi dzwonek do drzwi.
Wstałam i udałam się do drzwi z pewnością, że Nicole uznała,
że jednak potrzebuję pomocy. Otworzyłam drzwi i chciałam już krzyknąć głośne „BUU!” żeby przestraszyć przyjaciółkę.
Dobrze, że ugryzłam się w język. W drzwiach zamiast niskiej blondynki w
niebieskiej czapce, zobaczyłam dwójkę ludzi, których uznałam za parę, ponieważ
trzymali się za ręce.
- Dobry wieczór. – powiedział mężczyzna głębokim głosem
- Ee.. dobry wieczór – starałam się być miła
Mężczyzna zaczął szukać czegoś w kieszeni. Po chwili
wyciągną karteczkę i zapytał się:
- Nie wiem czy dobrze trafiliśmy… Woodfall Ave 89? – zapytał.
Wtedy zaczęłam już
się trochę bać. Skąd obcy mi mężczyzna ma mój adres i dlaczego przychodzi do
mojego domu.
- Eem… No tak. Kim
pan jest? – wypaliłam prosto z mostu
- Przepraszam, mąż
powinien się przedstawić. – powiedziała delikatnie kobieta. Spod jej czapki
wystawało kilka fioletowych kosmyków, które nota bene bardzo mi się podobały.
- Jestem Hannah Marcue, a to mój
mąż George. – nowo poznana Hannah wyciągnęła do mnie chudą dłoń
- Vanilla Red. – uścisnęłam mocno
jej dłoń
- Jesteś córką państwa Red,
prawda? My przyszliśmy w sprawie tego domu. No dokładniej w sprawie kupna.
Możemy się rozejrzeć? – uśmiechnęła się kobieta, jakby to było takie oczywiste,
że chce wejść do mojego domu i go obejrzeć.
W ogóle jakiego kupna domu?
Przecież ten dom nie jest na sprzedaż.
- Nie za bardzo wiem o co chodzi…
- przyznałam się
- Proszę – pan George wręczył mi
do ręki kartkę na której była umowa. Szybko zaczęłam czytać. Wszystko się
zgadza. Podpis mamy i taty, zdjęcie domu, ulica. Wszystko. Nawet już prawie
zapłacili całą cenę.
Z salonu usłyszałam jak Harry
zaczął grać na gitarze i podśpiewywał sobie:
Don’t try to make me
stay or ask if I’m okay
I don’t have the answer
Don’t make me stay the night or ask if I’m alright
I don’t have the answer
I don’t have the answer
Don’t make me stay the night or ask if I’m alright
I don’t have the answer
- Przepraszam za niego. To mój..
kolega. – speszyłam się trochę. – Państwo wybaczą, ale ja nic nie wiem o tym,
że moi rodzice sprzedają ten dom.
- Och, wybacz. Myśleliśmy, że już
wrócili. Byliśmy razem na wakacjach. Wtedy zaproponowali nam sprzedaż tej oto
działki z tym budynkiem – mężczyźnie zaczął drżeć głos, ponieważ nadal
trzymałam ich na dworze,
- Na odbiór umówiliśmy się dopiero
w nowym roku, ale chcieliśmy zobaczyć na żywo wszystkie pomieszczenia. – dodała od
siebie Hannah
- Ja wszystko rozumiem, ale myślę,
że dzisiaj nie jest na to odpowiedni moment. Sama pani rozumie, przygotowania do
świąt. Może rodzice zadzwonią do państwa kiedy wrócą, wtedy się umówicie? –
pełna spokoju starałam się wszystko zrozumieć
- Ach, no tak! Wspaniały pomysł. –
ucieszyła się kobieta
- Zostawimy kopię umowy, dobrze? –
zapytał George i wsunął mi do ręki kartkę
- Tak… dobrze. Przekażę rodzicom.
- Dziękujemy i wesołych świąt! –
pożegnali się i wyszli
Zamknęłam drzwi na klucz i
uszczypnęłam się w policzek. Trochę zabolało ale chciałam upewnić się, że
jednak nie śnię. Udałam się do salonu, nadal sparaliżowana wiadomością, która
chyba jeszcze do mnie nie dotarła. Przeprowadzamy się? Ciekawe gdzie. Mam
nadzieję, że niedaleko. Chociaż przydałaby się jakaś milsza dzielnica. Harry
siedział na kanapie z gitarą na kolanach i teraz zaczął grać kolędę cicho pomrukując.
*
- Jak to
sprzedali dom? – Nicole nadal nie mogła w to uwierzyć
- Normalnie,
mówiłam już pięć razy. Przyszli, pokazali umowę, życzyli wesołych świąt i wyszli.
– coraz bardziej przyzwyczajałam się do myśli, że nie będę już mieszkała przy Woodfall Ave 89.
- Mam nadzieję,
że daleko się nie wyprowadzacie Pysiaczku – powiedziała zmartwiona mama Nicole
nakładając trzeci kawałek tortu na talerz Niall’a
- Też mam taką
nadzieję. Myślę że dalej niż za naszą Woodfall się nie da. – uśmiechnęłam się i
popatrzyłam na Nicole, która zawsze uważała, że mieszkamy na końcu świata.
Przyjaciółka nie odpowiedziała. Cała umazana kokosowym kremem wpatrywała się w
blond włosy Horan’a.
- Zapakuję wam
resztę do domu. – powiedziała pani Patricia wkładając resztkę tortu do
plastikowego pudełka w motylki. – Psika! Nie dobra kicia! – zaczęła odpędzać
kotkę, która wykorzystała nieuwagę swojej właścicielki, aby dobrać się do
świątecznej pieczeni. Mama przyjaciółki złapała kotkę wpół i postawiła na
podłodze. Harry zafascynowany umaszczeniem kota, odstawił pusty talerz po
ciastku do zlewu i wziął na kolana puszystą kicię.
*
- Miło było was poznać, naprawdę. –
powiedziała na pożegnanie pani Patricka wciskając każdemu z nas pudełka w
motylki z tortem kokosowym. – Wesołych Świąt dzieciaki!
- Dziękujemy! Wzajemnie. –
powiedziałam za wszystkich, ponieważ Niall był jeszcze zajęty jedzeniem, a
Harry przytulaniem przemiłej kotki.
- Przyjdziemy ci jeszcze jutro
pomóc. – uświadomił mi Niall przeżuwając resztki ciastka
- Tylko się nigdzie nie
wyprowadzaj. – zażartował Harry i rzucił we mnie i blondyna śniegiem.
I jest kolejny rozdział. Z niego
jestem chyba najbardziej zadowolona. Nie wiem czy słusznie, to już pozostawiam
Waszej ocenie. Trochę się pozmieniało :)) Vanilla się przeprowadza, Nicole się
zakochała no i szykuje się powrót rodziców. Jak myślicie czy daleko
przeprowadzi się Van? :D Chcę zobaczyć na ile kreatywni (?) jesteście! No i jak
zawsze zachęcam was do czytania i komentowania. Chcę jeszcze poinformować Was,
że ja i Olga (blog) niedługo stworzymy coś razem. Nie mogę się doczekać!
PS: Jeżeli są jakieś błędy np. w imionach to przepraszam ale Word sam je poprawia, a ja mogłam je przeoczyć!
PS: Jeżeli są jakieś błędy np. w imionach to przepraszam ale Word sam je poprawia, a ja mogłam je przeoczyć!
Buziaki, Aleks xxx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
(każdy może dodać komentarz i nie trzeba wpisywać znaków
z obrazka, mam nadzieję, że liczba komentarzy się
zwiększy, inaczej nici z nowego rozdziału! x)
(każdy może dodać komentarz i nie trzeba wpisywać znaków
z obrazka, mam nadzieję, że liczba komentarzy się
zwiększy, inaczej nici z nowego rozdziału! x)
Świetny, czekam na ciąg dalszy tego wspaniałego opowiadania :-D kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńGenialna i nie banalna historia która wciąga na maksa :D Szkoda że tak żadko dodajesz rozdziały ;c więc baaaaaaaaaardzo prooooooooszę, wręcz błagam, DODAWAJ CZĘŚCIEJ !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam czekam na nn
Dziękuję bardzo x Rozdziały dodaję rzadko, ponieważ czasami brak mi czasu na dokończenie, nie zawsze wychodzi tak jak bym chciała a jak coś robię to już dobrze hihi no i jest mało komentarzy ale postaram się wkrótce dodać nn! <3 Aleks (przepraszam że się nie zalogowałam)
UsuńSwietne swietne<3 dawno Cie nie bylo!
OdpowiedzUsuńInka
Hej hoho ;* nareszcie mogę dodawać kom.(inteligentny człowiek {ja} nie umiał rozszyfrować obrazeczków ;/;p) tak więc .. cudowna opowieść .. czekam i czekam na kolejny rozdział;* a no i wujek Jacob pozdrawia ;***
OdpowiedzUsuńJejciu! Jaki świetny blog! Zakochałam się :D
OdpowiedzUsuńKuzynka Twojej koleżanki Dominiki, która podała Ci linka do mojego bloga :))
//dramiones-stories.blogspot.com
Ej naserio super właśnie skoczyłam czytac i chce więcej :D :D Fajna fabuła i mam nadzieje ze będzie tak dalej :*
OdpowiedzUsuńA przy okazji zapraszam do siebie http://xniezapomnianahistoriax.blogspot.com/